16 lutego 2014

Sprawdź, czy jesteś kaktusem


Wkładasz mi w kieszeń kaktusa. A potem dziwisz się, że go wyrzucam i mówię "auć".

Piszesz mi, że jestem durna, żałosna, niedouczona.
Że wygaduję bzdury, pociskam głupoty, plotę od rzeczy.
Oceniasz MNIE, chociaż o ocenę wcale nie proszę.

Nie jestem nowa w internetach. Bloguję od 9 lat i już dawno przyzwyczaiłam się do myśli, że nie jestem zupą pomidorową, żeby mnie wszyscy lubili. Że nie każdemu podoba się mój styl pisania, moje opinie, moja twarz. Że zawsze znajdą się tacy, którzy w niewybrednych słowach wytkną mi nos jak prosiak, krzywą mordę, obleśne włosy, durne myślenie, zazdrość, zgorzknienie starej panny.

I bardzo mi z tego powodu wszystko jedno.

Z mojej strony wygląda to tak: ktoś ukradkiem wkłada mi do kieszeni kaktus. 
Co mogę zrobić z kaktusem w kieszeni? Kiedy już przekonam się - boleśnie - że tam jest?
Zignorować, omijać temat. Chusteczki przełożyć do torebki.
Dyskutować z nim. Chociaż wiem, że nawet najcelniejsza riposta nie pozbawi kaktusa kolców.
Albo go wyjąć. Po prostu. Chuchnąć na palce, nalepić plaster i zająć się swoimi sprawami.

Z kaktusem w kieszeni nie przestanę być dla Ciebie gruba, brzydka i głupia.
Mogę co najwyżej stać się masochistką. I mistrzem kamiennej twarzy.
Dalej będzie bolało, kiedy dotknę tych kolców.
Bo bycie obrażaną zawsze boli.

Mówisz, że masz prawo krytykować.
Ja mówię: wypchaj się swoim hejtem. 
Nie krytykujesz. Nie pochlebiaj sobie. 

Żaden z Ciebie krytyk.
Jesteś po prostu kolczastym sukulentem, do którego nikt nie ma ochoty się zbliżać.
Jesteś kaktusem.

PS. Fragmenty wyróżnione kursywą to autentyczne hejty, które miałam nieprzyjemność przez lata przeczytać w komentarzach.
PPS. Za pomoc w łapaniu dystansu dziękuję JustynieWojtkowi.