Czasami czuję się, jakby On był z innej planety.
- Idę spać - mówię. - Jestem wykończona.
Najbardziej męczą mnie środy, które spędzam w kratkę: online w pracy, na zajęciach, znów online w pracy, podczytując tekst na zajęcia, znów na zajęciach, znów w pracy. Kończę akurat wtedy, kiedy do mojej dzielnicy pielgrzymują tłumy. Wiszę przez pół godziny na tramwajowej rurce jak świeżo wyprane skarpetki. Wracam do domu, niemrawo pakuję w siebie obiad. Potrzebuję pomilczeć i pobyć sama, naładować baterie.
W takie dni odkładam komputer na półkę, a kubek po wieczornej melisie do zmywarki i wlokę się do łazienki, gdzie wyłuskuję ze śpiochodresu. Wchodzę pod prysznic. Umyta, w idealnej piżamie (Jego bokserki, ciepłe skarpetki i luźna bluzka z długim rękawem) smaruję dłonie kremem i kładę się do łóżka. Cała operacja zajmuje mi jakieś 15 minut.
- Idę spać - mówi On. - Jestem wykończony.
Najbardziej męczą Go weekendy, kiedy po całym tygodniu pracy spędza 4 czy 6 godzin w dusznej sali, słuchając nudnych wykładów. Zawsze po powrocie siada do komputera. Na jednym monitorze włącza serial, na drugim dzienną prasówkę, Excela z wydatkami, pojedyncze projekty do pracy czy na uczelnię.
Zbiera się długo. Ogląda jeden odcinek, później drugi. Pogrywa na gitarze. Pedantycznie porządkuje pokój, przesuwając moje rzeczy nierzadko o centymetr czy dwa, żeby pasowały do Jego wyobrażenia. Zamyka się w łazience na 15 minut. Co tam robi, nie wiem - przecież nie zmywa makijażu... Hałaśliwie myje zęby, słuchając podcastu w telefonie. Starannie składa ubrania. Sprawdza, czy drzwi na pewno zamknięte (sam je zamknął). Czyta rozdział e-booka w telefonie. Gasi światło. Zasypia w jakieś 1,5 godziny od chwili, kiedy powiedział, że idzie spać.
Rano słyszę: "nie wiem, jak ty to robisz, że wyglądasz na taką wyspaną".
A przecież to takie proste. Ja jestem z Wenus.
Wszystkiego dobrego z okazji Dnia Mężczyzny!