13 kwietnia 2014

Te bezsensowne wiosenne porządki


Z reguły jestem świetnie zorganizowana. Tylko na sprzątanie brakuje mi doby.
Miasto już parę tygodni temu wybuchło kwietnymi fajerwerkami. Wracając z pracy niucham jak pies myśliwski, wyłapując miodowe aromaty obsypanych na biało i różowo drzew. W lodówce trzymam nową fascynację, mirabelkowe piwo. Na kuchennym parapecie nieśmiało pojawiają się pierwsze kiełki sałaty i rukoli.

Mój kalendarz wciąż pęka w szwach. Biegam z domu do pracy, z pracy na uczelnię, z uczelni do domu. Z Nim widuję się w przelocie. W weekendy rozpaczliwie próbujemy nadrabiać cały ten czas, jaki spędzamy osobno. Głównym poszkodowanym w tej gonitwie jest nasze mieszkanie.

Bo jak sięgać po odkurzacz, jeśli pogoda woła "chodź na rower"?
Ale... jak nie myć okien, kiedy mocne wiosenne słońce ledwie się przez nie przebija?

Kiedy byłam nastolatką, od Wielkiego Czwartku miałam już wolne. Pomagałam wtedy Mamie w szorowaniu tych wszystkich powierzchni, które na co dzień radośnie łapały kurz. Myło się wierzchy szafek w kuchni, wygarniało koty zza książek na regałach, zdzierało do żywego kamień na kafelkach w prysznicu. Dom sprzątany powierzchownie raz w tygodniu i dogłębnie dwa razy do roku był po prostu czysty.

Teraz pracuję do ostatniej chwili, a święta spędzam u rodziców. Nie mam kiedy posprzątać we własnej kuchni. Nie mam kiedy umyć okien, bo choć jedno zajmuje mi zaledwie kwadrans, to nie będę tego przecież robić w nocy. Gdyby nie On, nieodkurzony piach chrzęściłby nam pod stopami. Dopiero dzisiaj przypomniałam sobie, że 2 tygodnie temu mieliśmy zmienić pościel. Ogarniam co mogę, gaszę pożary na bieżąco i mam nadzieję, że nie zakichamy się oboje na śmierć przez te ogromne koty z kurzu, które gromadzą nam się za książkami. Byle do weekendu majowego. Oddam wtedy pierwszy rozdział pracy licencjackiej, włożę gumowe rękawice i umyję wreszcie te okna, przez które już nawet nie mogę patrzeć.

Widoczne na zdjęciu świąteczne porządki na kijowskim Majdanie Niezależności, które sfotografowałam o 5 rano w Wielki Piątek 2006 roku.