11 czerwca 2014

Kiedy wreszcie skończę sesję


Ostatnio często - zbyt często! - zaczynam zdania od "kiedy wreszcie".
Jeszcze chodząc do szkoły miałam zwyczaj robienia listy rzeczy do zrobienia w wakacje. Umieszczałam na nich drobiazgi, takie jak pomalowanie paznokci pod kolor sandałów, pójście do kina z przyjaciółką czy wycieczkę rowerową na pączki (była taka piekarnia, gdzie można było kupić jeszcze gorące, smakowały bosko!). Robiłam też bardziej poważne plany, rozłożone na całe dwa miesiące: lekturę całej twórczości wybranego pisarza, porządki w biurku, pisanie powieści.

W tym roku też zrobiłam taką listę. Niewiele rzeczy mnie tak bardzo motywuje jak fajne plany na horyzoncie!

Rzeczy, które zrobię, kiedy wreszcie skończę studia:

Zapiszę się na II stopień. 
Zmieniam uczelnię, kierunek i nawet tryb - to będzie rewolucja!

Pogram sobie.
W planszówki, w karcianki albo po prostu w jakąś komputerową (g)łupankę.

Obejrzę filmy.
Czeskie filmy. I trochę klasyki, bo w sumie czemu nie.

Zaplanuję wakacje.
Od lat marzę, żeby wyrwać się w październiku w jakieś ciepłe miejsce. Może w tym roku się uda!

Ruszę się.
Kolacje nadal jemy Montignacowe, ale mój ostatnio totalnie nieregularny tryb życia sprawia, że reszta posiłków jest raczej na winie - co się nawinie. (Jutro ma padać, więc zawczasu rzucam sucharem.)

Zrobię ranking cydrów.
Mam już swoje typy - pora się nimi z Wami podzielić!

Jeśli też odkładacie różne rzeczy na "kiedy wreszcie", dajcie znać - w grupie raźniej!