20 lipca 2014

Londyn w kwadratach


Zanim ruszę z fotkami z Londynu, chcę Wam pokazać 12 pstryków z telefonu.

1. Jeden z budynków w biznesowym City. Czy udało mi się oddać ogrom i monumentalność tej dzielnicy?
2. Kartka z życzeniami z teatru Globe. Niesamowite, ile synonimów ma po angielsku słowo "pupa".
3. Na takich tablicach w metrze zazwyczaj pisze się o opóźnieniach czy planowanych objazdach albo stacjach wyłączonych z użytku. My trafiliśmy na aforyzm. Fakt, że bardzo wiało.

4. Udało mi się spróbować fish & chips w pubie Windsor Castle w Kensington. Odkrycie 1: to nie jest panierka, a coś w rodzaju ciasta, bardzo chrupiącego i delikatnego. Odkrycie 2: ryba z sosem tatarskim smakuje genialnie. Odkrycie 3: puree z groszku z miętą smakuje jeszcze lepiej.
5. Dobieranie piwa do posiłku to taka sama sztuka jak dobieranie wina. Nawet nieźle nam szło.
6. Chyba że jedliśmy świeże maliny z mięciutkimi ciastkami z białą czekoladą. (Tak, zawiesiłam Montignaca na kołku na czas wyjazdu.)

7. Barka na kanale w Islington, nad który zaprowadziła nas Riennahera.
8. Barka (!), na której mieści się księgarnia (!) i gra zespół akustyczny (!), a to wszystko przy dworcu Paddington, tym od misia. 
9. Klasyczna panoramka z Millenium Bridge, czyli najdłuższej kładki dla pieszych, przez jaką szłam. Ten największy budynek to Shard, który widzieliśmy na żywo po raz pierwszy - robi wrażenie!

10. Selfie w hotelowym lustrze. Permanentny bad hair day to coś, co odrobinę popsuło mi wyjazd.
11. Jedna z oranżerii w Kew Gardens. Marzyłam, żeby je zobaczyć (oranżerie, ale i ogrody) - rzeczywistość przerosła moje oczekiwania.
12. Big Ben był, ale foremek na ciastka w jego kształcie niestety nigdzie nie znalazłam.

Nie chcę Was zanudzać jednym tematem, dlatego kolejne wpisy o Londynie będą się pojawiać przeplatane tymi "zwykłymi". 

W przygotowaniu jeszcze 4: o angielskich śniadaniach, o pubach oraz zdjęcia z Kew i trochę ładnych budynków. Dajcie znać, na który czekacie najbardziej!