2 lipca 2014

Wirtualne manipulacje


Każdy ma swoje demony. W sieci wielu spuszcza je ze smyczy.

Korzystam z internetu od 15 lat.

Przez ten czas minęłam wirtualnie ponad tysiąc osób - na mIRC-u, listach dyskusyjnych, czatach, forach, portalach społecznościowych, w grach online i innych miejscach, których już wszystkich nie pamiętam. Z wieloma się spotkałam, często więcej niż raz. Od kolegów ze studiów czy koleżanek z lekcji tańca różnią się tylko tym, że pierwszy raz rozmawialiśmy online, a nie na żywo.

Dawniej uważałam, że takie relacje są lepsze od tych rozpoczętych w kawiarni, bibliotece czy na imprezie. Pozwalają poznać kogoś naprawdę, bez oceniania po wyglądzie. Teraz wiem, że to możliwe, kiedy obie strony są wobec siebie szczere. I tylko wtedy.

Jestem racjonalistką, dlatego nie będę demonizowała tu internetowych znajomości. Przed epoką wirtualnych kontaktów mnóstwo kobiet wikłało się w przemocowe związki, było okłamywanych, stawało się obiektami manipulacji. Sama znam patologicznych kłamców, mitomanki, emocjonalnych wampirów, ukrytych sadystów, potencjalnych psycho- czy socjopatów. To zjawiska tak stare jak ludzkość.

Ale internet pomaga być kimś innym. Ułatwia manipulację drugim człowiekiem, pomaga ukryć kłamstwa, mitomanię, choroby psychiczne. Ludzi, którzy w ten sposób bawią się innymi, możemy spotkać wszędzie, ale zapośredniczenie relacji może stwarzać fałszywe poczucie bezpieczeństwa. Wydaje nam się, że możemy swobodnie otworzyć się przed kimś, kto wydaje nam się obcy. Że nie grozi nam nic, dopóki tylko rozmawiamy.

O tym, że przemoc psychiczna potrafi zniszczyć życie, przekonały się Justyna i Natalia... i wiele innych dziewczyn, ofiar sprytnej manipulatorki z Grudziądza. Zaufały pechowo osobie, która na to zaufanie nie zasługiwała. Która wymyśliła sobie od podstaw tożsamość, kradnąc czyjeś zdjęcia i fragmenty biografii, żeby się uwiarygodnić. Aż do tego momentu można było uznać to za zabawę - póki nie uświadomimy sobie, jak bardzo ten przekręt był moralnie naganny.

Sama też znam kilka osób, które wplątały się w chore pseudozwiązki z facetami poznanymi w internecie. Planowały przeprowadzkę, wysyłały pieniądze i powierzały najskrytsze sekrety osobom, których nigdy nie widziały. Angażowały się. Dlatego nie dziwię się historiom Natalii i Justyny. Wiem dobrze, że zakochana dziewczyna nie chce przejrzeć na oczy. Leci jak ćma w ogień, nie słuchając nikogo. Sama taka byłam. Miałam szczęście, bo On okazał się normalnym człowiekiem, a pełne niepokoju przewidywania moich koleżanek pozostały fikcją.

Na czacie, w klubie, na imprezie u znajomych, na portalu randkowym i na szybkich randkach - nie można zapominać o podstawowych środkach ostrożności. Wykładanie wszystkich kart i całkowite otwieranie się przed obcym człowiekiem może być tak samo niebezpieczne na Skype czy przez telefon, jak i na żywo. W trudnych okresach naszego życia jesteśmy szczególnie wrażliwi, jak żółwie bez skorupy, podatni na ataki i dominację. Zwłaszcza wtedy możemy przyciągać przemocowców.

Warto zachować czujność, kiedy poznajemy nowych ludzi. Wszędzie.