21 października 2014

Lubię długie słowa


Trzystutrzydziestotrzywyrazowy wpis o długich słowach.

Pumpernikiel, baletnica, hipopotam, ścichapęk, bałwochwalstwo i pięćdziesięciogroszówka... Lubię długie słowa, zwłaszcza kiedy brzmią pięknie. Lubię łamańce językowe i to uczucie, kiedy przeżuwam kolejne sylaby. Lubię się trochę wysilić, kiedy mówię.

MINI JEST SMART
Ale język jest żywy i ulega ciągłym przekształceniom. Ten potoczny wykazuje dużą tendencję do skracania wszystkiego, co popadnie. Mieszkamy w Wawce i Wrocku, piszemy kolosy, wysyłamy esy przez fony, robimy prezki i jeździmy busem po spożywkę i alko na melo. Podobnych skrótów używamy też w pracy, kiedy sprawna komunikacja jest kluczowa i nie ma czasu na cyzelowanie każdego zdania.

Obserwuję to zjawisko z sympatią, czasem z rozbawieniem, żałując, że nie mogę się mu bliżej przyjrzeć. Zaciekawiona przysłuchuję się rozmowom w tramwaju i kolekcjonuję w myślach te stworki językowe. Ale sama stoję z boku. Niezwykle rzadko decyduję się na użycie skróconej formy długiego słowa. Na studiach pisałam kolokwia, syrenkę odwiedzam w Warszawie, a melanż mogę mieć ewentualnie na swetrze. Po części wynika to chyba z tego, że nastolatką przestałam być dobrą dekadę temu, a po części z czystej przekory.

MEGA MELO AWW ;)
Bo przecież wiem, jakie są argumenty "za". Wszyscy wyrastaliśmy, obserwując czatyzację i gadu-gaduizację języka internetowego. Braliśmy w niej udział! To dla wielu z nas oczywiste, że wystukanie LOL zajmuje znacznie mniej czasu niż napisanie "ależ to zabawne, pęknę ze śmiechu".  Jednak gdybym poddała się temu bez reszty i zaczęła porozumiewać się sformułowaniami złożonymi wyłącznie z form skróconych, onomatopej i emotikonek, chyba czułabym, że coś tracę.

Bo, krucafuks, naprawdę lubię długie słowa. I przyjemność sprawia mi ich poznawanie, zapamiętywanie i używanie. Przydaje mi się to w pracy, przydaje przy grze w Scrabble, a nawet nad zwykłą książką, kiedy nie muszę przerywać czytania, żeby sprawdzić, kim lub czym jest miodosytnia czy odaliska. Dalece wolę taką oszczędność czasu.

Pamiętam ekspertów od rynku telefonów komórkowych, którzy kilkanaście lat temu przewidywali coraz większą miniaturyzację urządzeń mobilnych. Jak się te prognozy sprawdziły, widzimy teraz, korzystając z telefonów, które nierzadko ledwie mieszczą się w kieszeni.
Więc może i w języku wróci moda na długie słowa?