25 listopada 2014

Jezus Maria, nie ogarniam


Czas mi przyspiesza, a doba wciąż za krótka.

Otworzyłam kalendarz na kolejnym tygodniu. Tylko trzy popołudnia zajęte? Ocean wolnego czasu! W sam raz, żeby uprasować tę stertę ciuchów zbieranych od 2 miesięcy czy zamówić choć część prezentów gwiazdkowych, żeby później mieć spokój. Pozostałe dni poświęcę na lekarza i życie rodzinno-towarzyskie. 

Nic specjalnego. Chyba większość ludzi prowadzi taki tryb życia: powinności i przyjemności. Wszyscy musimy spać i jeść, co zajmuje nam nieco ponad 1/3 doby. Resztę czasu poświęcamy pracy, rodzinie, przyjaciołom, mieszkaniu i sobie samym. Do niedawna doba mi wystarczała. Ostatnio zupełnie nie, co postanowiłam zdiagnozować i zmienić.

Nie mam na głowie siedmiorga dzieci, trzystumetrowego domu, pól do zaorania czy owiec do wydojenia. 


Codziennie poświęcam 7,5 godziny na sen, co najmniej 1 godzinę na gotowanie i jedzenie, 2 godziny na utrzymanie siebie, odzieży i mieszkania w stanie względnej czystości, 2,5 godziny na dojazd do pracy i 8 godzin na samą pracę. To daje 3 godziny czasu "wolnego" dziennie, który muszę rozdzielić między Niego, rodzinę, przyjaciół, zlecenia dodatkowe, zakupy codzienne, pisanie bloga, hobby, kulturę, aktywność fizyczną, zdrowie i sprawy urzędowe.

Hardcore.


W tramwaju piszę szkice nowych wpisów na blog, czytam książki, robię listy zakupów i planuję posiłki na cały tydzień. Podczas przerwy obiadowej w pracy staram się odpisywać na prywatne maile i wiadomości. Oglądam filmy, kiedy gotuję. Zakupy zamawiam przez internet na cały tydzień z góry. Tyle mogę zrobić, bo nie da się jednocześnie spać i brać prysznica czy tańczyć, pisząc bloga.

Najgorzej, kiedy weekend mam zajęty, bo wyjeżdżam lub przyjmuję gości. Wtedy obowiązki domowe nawarstwiają się jak skały osadowe. I są równie trudne do ruszenia, kiedy już wreszcie się za nie zabiorę. Każdy chyba zna to uczucie, kiedy nie wie, w co ręce włożyć, więc siada na kanapie w nagłym odrętwieniu i niemocy twórczej. 


Chciałabym wyemigrować do Timbuktu i wreszcie nic nie musieć.


Teraz już chyba rozumiecie, czemu ostatnio jest mnie tu mniej. Po prostu nie wyrabiam. Ale przyjmę z otwartymi ramionami wszelkie sugestie na usprawnienie życia i zyskanie większej ilości czasu!