14 grudnia 2014

10 wyrazów, które wzbogacą Twój słownik


Na co dzień używasz ok. 30 tysięcy słów. Ale czy wiesz, co to jest fyrlok?

- Zróbmy akcję promującą smaczki językowe! - napisała do mnie Tattwa. Nie trzeba mnie było długo namawiać. Zainspirowane majowymi rozważaniami Malviny, stworzyłyśmy wraz z kilkoma innymi blogerkami (Justyną, Tattwą, Arleną i Maryśką) serię wpisów na temat naszych własnych regionalnych słowników.

Moja mieszanka jest dość różnorodna, bo - jak wiecie - wychowałam się na Górnym Śląsku, ale w nieśląskiej rodzinie, a 11 lat mieszkania w stolicy Małopolski i jeszcze więcej kontaktu z rdzennym Podlasiakiem (czyli Nim) też wywarło swój wpływ. Zatem macie złotą dziesiątkę moich ukochanych słów z różnych gwar i dialektów.

BARACHŁO
(podlaskie) Koniecznie z akcentem na o, bo to z rosyjskiego. Określa się tym krótkim słowem każdą taniochę z chińskiego marketu, która ledwie wytrzymuje pierwsze użycie. 

GRYSIK
(małopolskie) Kiedy pierwszy raz przeczytałam biblijną opowieść o mannie z nieba, zupełnie nie wiedziałam, o co chodzi. Teraz już wiem, że mimo podobieństwa nazwy manna z nieba to nie grysik, choć grysik to kasza manna. A najlepszy grysik to ten z masłem, cukrem i cynamonem - ulubiona potrawa Smoka Wawelskiego, jak dowiadujemy się z książki "Porwanie Baltazara Gąbki".

KLUPACZKA
(śląskie) Co robi statystyczny Polak w niedzielne przedpołudnie? Klupie kotlety na schabowe! A czym? Oczywiście, że klupaczką! To słowo tak bardzo zakorzeniło się w moim prywatnym słowniku, że kiedy muszę użyć ogólnopolskiego odpowiednika, dość długo się zastanawiam. Teraz też. A chodzi o tłuczek do mięsa.

MATULA
(podlaskie) Dla większości Polski to synonim słowa matka. Ale na Podlasiu jest inaczej - "matka" mówi się do żony, a "matula" do matki. Nadążacie? Ja nie bardzo. Przyznam, że nie słyszałam tego nigdy na serio, tylko teść się tak czasem naigrawa i każe Jemu zawołać matulę.

MASZKIETY
(śląskie) Po prostu coś dobrego do jedzenia. Mogą, choć nie muszą to być słodycze. Używa się też czasownika maszkiecić, czyli dobrze zjeść. 

Torba i zdjęcie ze sklepu Gryfnie.
NAKASTLIK
(małopolskie) Z niemieckiego po prostu stolik nocny, chociaż spotkałam się też z użyciem tego słowa wobec każdego małego stoliczka, jaki się napatoczy. Mam ochotę czasem zrobić test i spytać w Ikei, czy mają nakastliki.

PRZEPADZITY
(śląskie) Nie mam pojęcia, kto stworzył to słowo, ale jest tak trafne, że tak jak przy klupaczce, muszę się zawsze zastanowić, jak to się mówi "normalnie". Przepadzity to zachłanny - może chodzić zarówno o finanse, jak i o drobiazg taki jak żarłoczność.

PUKLATY
(śląskie) Pół życia słyszałam, że siedzę jak puklata, czyli zgarbiona. Ślązacy czasem pytają się nawzajem z przekąsem: "wierzysz w puklate aniołki?", co oznacza mniej więcej to samo, co "naiwniaku, nie rób sobie nadziei, to się nie zdarzy". Garbaty anioł to rzeczywiście ciekawa wizja, podobna trochę do świń, które latają.

PULTAĆ
(śląskie) To słowo ma wiele znaczeń - ja go jednak używam jako "marnować wodę". Kiedy byłam mała, mieliśmy w domu bojler z gorącą wodą i szambo, więc nie wolno było pultać za bardzo. Ku mojemu zdumieniu, słyszałam o pultaniu w kontekście złoszczenia się, stawiania się, a nawet... sikania.

KOŁOTUSZKA
(kresowe?) Podobno to przedmiot, który ma najwięcej nazw ze wszystkich. Chodzi o taką drewnianą gwiazdkę na patyku, której używa się np. do ubijania jajek na omlet, rozmieszania kwaśnego mleka, ucierania ciasta na naleśniki itd. Inne nazwy to bełtaczka, firlejka, fyrlok, fyrtałka, kłotewka, kopystka, koziołek, mieszadełko, rogolka, stopka... 

Podzielcie się ze mną swoimi nietypowymi słowami!