23 grudnia 2014

Ten wyjątkowy czas, czyli o co chodzi w świętach


 
Magia świąt kryje się w gwiazdach.

Wiesz, dlaczego od 22 grudnia przybywa dnia, a ubywa nocy. Uczą tego w szkole, więc to zjawisko nie powinno Cię dziwić. Jednak mechanizmy, które rządzą przesileniem zimowym i innymi zmianami astronomicznymi, parę tysięcy lat temu nie były tak dobrze zbadane i powszechnie znane, jak obecnie. Nawet te ludy starożytne, które ogarnęły astronomię, dostrzegały w ruchach gwiazd i planet element sił boskich.

SŁOŃCE ZWYCIĘŻA
Na długo przed powstaniem chrześcijaństwa data przesilenia zimowego była datą szczególną. Świętowali ją Persowie, Egipcjanie, Rzymianie, Germanie, Celtowie - a nawet Aztekowie, którzy wpadli na to zupełnie niezależnie, bo przecież do czasu konkwisty nie mieli żadnego kontaktu z Europą. Przez setki lat kolejne pokolenia w jeden z długich, mroźnych, ciemnych grudniowych wieczorów zbieramy się całą rodziną i cieszymy, że słońce zwyciężyło mrok i że wkrótce zima zacznie od nas odchodzić. Jest radość i jest nadzieja, dwa najważniejsze uczucia.

WIESZ, CO JESZ?
To, co chrześcijanie nazywają Bożym Narodzeniem, powstało stosunkowo późno, adaptując do swoich warunków tradycje świeckie, ludowe oraz pochodzące z innych religii. Świece i lampki na choince to światło, które symbolizuje powrót słońca. Sianko pod obrusem i ziarna w potrawach (pszenica, kasze) mają zapewniać obfitość zbiorów w nadchodzącym roku. Grzyby czy ryby to produkty, które wydają się pochodzić jednocześnie z królestwa zwierząt i królestwa roślin, więc idealnie nadają się na posiłek w czasie zawieszonym między dniem a nocą. Mak i miód nawiązują z kolei do zaświatów, które w takie przełomowe noce są wyjątkowo blisko nas - tak blisko, że trzeba zdmuchnąć duszę z krzesła, zanim się na nim usiądzie.

Wbrew pozorom, religijnych konotacji nie ma również choinka, której zieleń i żywotność stanowi przeciwwagę dla martwoty i szarości, jaka opanowuje naturę w zimie. Nie mówiąc już o postaci świeckiego Mikołaja, który z biskupem z Myrry ma wspólne już tylko imię.

BÓG SIĘ RODZI
Teoretycznie wszyscy powinniśmy świętować w grudniu narodziny Jezusa. Mieszkamy przecież w kraju, który w dużej mierze ukształtowało chrześcijaństwo (i setki lat pluralizmu religijnego, o czym już tak chętnie się nie mówi). Według ultrakatolików niedopuszczalne jest, żeby używać wobec Bożego Narodzenia określenia "ten wyjątkowy czas" - bo za to właśnie dostało się jednej z sieci dyskontów. W świątecznej reklamie, zamiast, jak bozia przykazała, prezentować tłuszczy trudy porodu w stajni, odważono się na użycie sformułowania neutralnego. Efekt? Burza w szklance wody i nawoływanie do bojkotu sklepu.

WTEM! SEKULARYZACJA
A figę, powiedziało społeczeństwo polskie, którego ledwie połowa chadza na msze niedzielne, a jeszcze mniej, bo 45%, wierzy w Jezusa. Nie zbojkotowali, tylko poszli na zakupy, tak jak co roku oddzielając grubą linią sacrum od profanum. W końcu wśród tradycji świątecznych ze świecą szukać takich, które naprawdę wymagają wiary w cokolwiek. Praktyki religijne zostały w wielu domach zepchnięte na margines przez świeckie spotkania rodzinne, prezenty i jedzenie. Może to i lepiej, bo na pasterce i tak jest straszny tłok.

Za granicą, z szacunku dla odmiennych światopoglądów religijnych, powstało zawołanie "happy holiday", które zastąpiło jednoznaczne "merry Christmas". Na kartkach świątecznych coraz rzadziej pojawia się żłóbek i święta rodzina, a coraz częściej wieńce z ostrokrzewu, kolorowo opakowane paczki z prezentami i reniferki w czerwonych czapeczkach.

U nas też coraz rzadziej się życzy "Wesołego dnia narodzin Zbawiciela i wielu łask bożych", bo szanse trafienia na buddystę, teistę czy wyznawcę Wielkiego Potwora Spaghetti, którzy w zbawiciela nie wierzą, są z każdym rokiem coraz większe. Można nad tym ubolewać, jednak procesy takie jak pluralizacja religijna czy proces ześwieczczenia języka mediów postępują od lat i postępować będą.

Prawdziwie silne uczucia, takie jak wiara czy miłość, trwają -niezależnie od tego, co dzieje się wokół. I tego właśnie Wam życzę - w ten wyjątkowy czas. 

Do przeczytania w niedzielę!