6 stycznia 2015

Londyn - ja i ciekawe budynki


Po co wyjeżdżacie? Bo ja po to, żeby popatrzeć, jak oni budują.
Kompulsywnie fotografuję jedzenie, ogrody i budynki. To wyznanie chyba nie jest dla Was zaskoczeniem, skoro po każdym wyjeździe publikuję zdjęcia o właśnie takiej tematyce. Ale na tytułowym jestem ja. Żeby nie było całkiem nudno.

Architektura Londynu to bardzo różnorodna mieszanka budynków w najróżniejszych stylach: od jakobińskiego i palladiańskiego, poprzez klasycystyczny, edwardiański, wiktoriański, neogotycki, aż po art deco, modernizm i nowoczesność. Nieźle, nie?

Miasto ma dość chaotyczny układ, bo kolejne dzielnice powstawały, niszczały i były burzone na przestrzeni setek lat. Każda ma swoją historię, swój charakter i swój wyjątkowy klimat. Dzisiaj pokazuję 15 moich ulubionych kadrów - bardzo liczę na to, że któryś i Wam się spodoba!

Jeśli wyjdziecie z Hyde Parku od północnej strony i pójdziecie w stronę dworca Paddington, możecie przespacerować się takimi właśnie ulicami.
Na rogu ulic Newgate i St.Edward's, tuż obok sławnej katedry św. Pawła, stał kiedyś kościół franciszkanów (braci szarych, czyli grey friars). Obecne ruiny to efekt bombardowania Londynu podczas II wojny światowej. Fantastycznie zrewitalizowane!
Regent's Park od strony ZOO otacza kanał, na którym zacumowane są takie barki. Podobno na jednej z nich mieszka David Gilmour, ale oczywiście cumuje ją poza miastem.
Nie jestem pewna, gdzie zrobiłam to zdjęcie - wydaje mi się, że na jednej z przecznic Ladbroke Grove w Notting Hill. Urzekają mnie te szeregowe domki. Każdy jest w innym kolorze, ale jednak tworzą jakąś całość.

Otwarty w 2005 ogród Johna Madejskiego w Victoria & Albert Museum. Ufundował go angielski milioner, którego matka poślubiła Polaka, dlatego nazwa brzmi tak swojsko.
Wnętrze Victoria & Albert Museum. Zbiory obejmują niemal 5 milionów eksponatów, głównie sztukę użytkową i rzemiosło. Żeby obejrzeć wszystko, trzeba chyba ze dwudziestu wizyt. 
Budynek domu towarowego Fortnum & Mason stoi przy Piccadilly od 1707 roku. Wnętrze skrywa kilka pięter tzw. dóbr luksusowych - my odwiedziliśmy tylko parter, gdzie mieszczą się (zachwycające!) delikatesy.  
Sicilian Ave to ukośny pasaż dla pieszych, ścinający róg ulic Kingsway i Bloomsbury Way. Poszliśmy tam, żeby odwiedzić pub o nazwie Holborn Whippet. Klimat ulicy rzeczywiście nieco włoski, więc do piwa zamówiliśmy pizzę - była pyszna! Ale o pubach następnym razem, zdjęcia już czekają w kolejce. 
Niektóre budynki wzdłuż Great Tower Street wyglądają właśnie tak: kosmicznie. Wypadają bardzo kontrastowo przy tym, że dosłownie 100 metrów dalej można usiąść wśród malowniczo obrośniętych roślinami ruin kościółka św. Dunstana. 
 O, właśnie tych. Niesamowite miejsce. Wiem, jak musiała czuć się Mary, kiedy odkryła swój tajemniczy ogród. Naprawdę warto zbaczać z głównych dróg, żeby znajdować takie parczki. Lunch smakuje tam dużo lepiej!

Ten budynek stoi rzut kamieniem od Big Bena i Parliament Square. Spodobał mi się, bo wygląda jak twór szalonego oknomaniaka.
Na ten przedsionek natrafiliśmy chyba idąc wzdłuż Fleet Street. (Demonicznego golibrody brak, za to były trzy fajne puby.) On na szczęście już się przyzwyczaił do przymusowych postojów,
kiedy zobaczę coś pięknego i koniecznie muszę to uwiecznić.
Och, po prostu uwielbiam art deco! Ten budynek nazywa się Florin Court i pochodzi z okresu międzywojennego. To właśnie tu mieszkał filmowy Hercules Poirot w ekranizacjach powieści Agathy Christie.
Jeśli planujecie wybrać się do Kew Gardens, możecie, tak jak my, wysiąść na stacji o tej nazwie i udać się najpierw w zupełnie przeciwną stronę. Domy wzdłuż Mortlake Road wyglądają, jak widać, po prostu bajkowo. Od razu powiem, że wcale nie zabłądziliśmy, poszliśmy po prostu po kanapki. Na lunch pod pagodą.
Jestem ciekawa, na co Wy najczęściej zwracacie uwagę, kiedy gdzieś jedziecie.
Czy jest na sali drugi szalony fotograf budynków?
Zajrzyjcie też do mnie na Facebooka i na Instagram - niektóre zdjęcia pojawiają się tylko tam.