8 stycznia 2015

Planuję, marzę, postanawiam


Wkładam różowe okulary - i patrzę w przyszłość. W najbliższe 12 miesięcy.

Zamiast postanowień noworocznych wolę wyznaczać sobie cele.

Te na 2015, poza wyzwaniem czytelniczym, wciąż jeszcze są w fazie prenatalnej: zapisane ołówkiem na luźnej kartce w kratkę, którą trzymam w kalendarzu. Dopiero się wykluwają i nabierają realnych kształtów.

Zazwyczaj robię listę, która składa się z celów małych i dużych. Te duże to zawsze plan dalekosiężny, na całe 12 miesięcy, jak studia czy wyjazdy. Małe realizuję sukcesywnie, bo wymagają mniej roboty. Wszystkie traktuję zupełnie na luzie - nic się nie dzieje, jeśli z jakiegoś powodu nie uda mi się ich zrealizować, bo zazwyczaj winne są okoliczności ode mnie niezależne. Chociaż oczywiście na jednych zależy mi bardziej, a na innych nieco mniej.

Chciałabym dzisiaj pokazać Wam moją listę "małych celów" na ten rok.

MAŁE CELE NA 2015:
1. Wyzwanie czytelnicze: przeczytać 52 książki, w tym 15 z mojej listy.
2. Wyzwanie filmowe: obejrzeć 52 filmy, w tym 15 z mojej listy.
3. Nauczyć się robić makaroniki,
4. Upiec na urodziny Gioconde imprime.
5. Zrobić sweter na drutach.
6. Przepłynąć 50 długości basenu w godzinę.
7. Pisać ręcznie lub rysować co najmniej raz w tygodniu (i publikować to).
8. Poświęcać co najmniej 1 popołudnie w tygodniu na dodatkowy rozwój zawodowy.
9. Ogarnąć nowy blog.
10. Mieć piękną skórę.

Pokazuję Wam tę listę, bo chciałabym podzielić się z Wami metodą 5 pytań, którą stosuję do (nowo)rocznych celów od kilku lat. To sposób, który pomaga - przynajmniej mnie - trzymać się planu i realizować go z powodzeniem. Dzięki tej metodzie udaje mi się odhaczać większość celów co roku.

Weźmy ostatni punkt. W zeszłym roku pisałam o mojej pielęgnacji w duchu slow, którą wdrożyłam już jakiś czas temu. Oczyszczanie twarzy olejkami, odstawienie kosmetyków typu "kołderka na słonia" (które maskują problem, zamiast go eliminować), rezygnacja z agresywnych detergentów - to był strzał w dziesiątkę. Przez ponad rok moja skóra czuła się nieźle i wyglądała zadowalająco.

Z małymi wyjątkami, które bagatelizowałam: bo minie, bo teraz tak gorąco, bo teraz tak zimno... W końcu przyszedł moment, kiedy nawet On zwrócił uwagę na to, że mam twarz jak ręce Wokulskiego. Ja upierałam się, że to bardziej Apacz na wojennej ścieżce. Czerwone plamy i "skorupka" z przesuszonej, podrażnionej skóry na policzkach, czole, a nawet łydkach i udach były faktem. Nie pomagały dotąd niezawodne olejki i masło shea. Potrzebna mi była profesjonalna pomoc.

Dlatego jeden z moich celów na ten rok to piękna skóra.

Metoda 5 pytań

1. Co konkretnie chcę osiągnąć?
Chcę, żeby moja skóra wyglądała dobrze bez makijażu.

2. Co muszę zrobić?
Zaplanować pielęgnację domową i profesjonalną, używać kremów z wysokimi filtrami i pilnować diety: Montignac i warzywa do każdego posiłku, dużo picia, mało mleka.

3. Na jakie etapy podzielę moje działania?
Zaczęłam od konsultacji z ekspertem. Tu bardzo pomogła mi pani Anna Filip z Face & Body Institute, z którą ucięłam sobie przyjemną pogawędkę na temat minimalizmu w łazience i holistycznej pielęgnacji. Resztę zmian wprowadzam jednocześnie, więc tu nie ma etapów.

4. Z czego muszę zrezygnować?
Jako że mój problem jest dość złożony (o czym napiszę Wam już niebawem, we wpisie podsumowującym pierwszy miesiąc realizacji tego celu), to czeka mnie sporo wyrzeczeń. Na pewno muszę odstawić ostre przyprawy i mocno ograniczyć alkohol, kawę oraz czarną herbatę. Nie wolno mi się opalać, chodzić na saunę czy brać gorących kąpieli.

5. Kiedy to zrobię?
Codziennie! Począwszy od 1 stycznia.

Jak prawdziwy Indianin, powiem na koniec: HOWGH!