27 stycznia 2015

Na czym warto oszczędzać?


Pszczoła to mądry owad. Umie sobie ustawić życiowe priorytety.

Temat oszczędzania chodzi mi po głowie od jakiegoś czasu. Nie żebym była w tej dziedzinie nowicjuszką - przeciwnie, życie mnie nauczyło zaciskania pasa. Po prostu, oszczędzanie kojarzy się zazwyczaj źle, z samoograniczaniem się, skąpieniem na wszystko i ciągłym łapaniem się za portfel. A dla mnie to raczej przemyślane zakupy i mądre planowanie, czyli nic nieprzyjemnego.

Poniższa lista powstała przy okazji tworzenia najświeższego planu oszczędzania, tego na najbliższy rok. Zdecydowałam się ją opublikować dlatego, że zawiera pozycje, na których, jak radzą internety, oszczędzać się nie powinno.

A zazwyczaj, kiedy nie mogę się z czymś zgodzić, tworzę o tym wpis na blog.

NA CZYM WARTO OSZCZĘDZAĆ?


NA KSIĄŻKACH


Dla wielu z Was to może brzmieć jak herezja, zwłaszcza jeśli wiecie, że czytam z przyjemnością i na masę. Oszczędzam na tym, kupując mądrze - w wersji papierowej tylko to, co naprawdę chcę mieć, do czego będę wracać i co nie będzie bezużytecznie kurzyło się na półce po jednorazowym przeczytaniu. Przed każdym zakupem korzystam z porównywarek cen w internecie. Różnice cenowe potrafią sięgać nawet 50% wartości książki!

Reszty szukam w formie e-booków - w promocji... albo za darmo, zwłaszcza jeśli dzieło jest dość wiekowe. Cenię sobie też pożyczanie i nie mam oporu przed pożyczaniem innym.

NA FILMACH


Wyzwanie dotyczące polskich filmów, jakie stworzyłam, ma swoje drugie dno, zwane wężem w kieszeni. Mianowicie, większość polskich produkcji starszych niż 20 lat dostępna jest (legalnie!) na YouTube. Te nowsze też można obejrzeć online, wystarczy zapłacić parę złotych. Pewnie, fajnie jest iść do kina, ale jeśli się oszczędza, to zupełnie nieopłacalne, zwłaszcza w weekendy - wyjście dla dwóch osób to koszt ponad 60 zł.

NA PODRÓŻACH


Co nie oznacza nieodbywania ich w ogóle! Polowanie na tanie loty czy okazje cenowe w hostelach może być nie tylko opłacalne dla kieszeni, ale po prostu fajne. Na miejscu warto szukać rabatów czy darmowych rozrywek, na przykład dni bezpłatnego wstępu do muzeów albo happy hours w knajpkach. A przede wszystkim warto planować sobie wakacje samodzielnie, bo biura podróży na czymś zarabiają i tym czymś są oczywiście opłaty za zdjęcie nam z barków całej organizacji.

NA UBRANIACH


Oszczędzanie na ciuchach nie jest łatwe, bo wielu z nas marketing tak zamieszał w głowach, że myślimy, że pięć par butów jest lepsze niż jedna, nawet jeśli porządna. Mamy tendencję do kupowania potwornych ilości badziewia, którego kiepska jakość sprawia, że szybko musimy zastąpić je nowym badziewiem. Mądre kupowanie ubrań to cała filozofia, której filarami według mnie są lumpeksy i czytanie metek.

NA KOSMETYKACH


O kołderce na słonia pisałam już przy okazji planów noworocznych. To jedna kategoria kosmetyków, których nie warto w ogóle kupować. Drugą są, umownie nazywane, "tusze do dolnych rzęs", czyli wszystkie te produkty, które niczym się nie różnią od innych, ale sprzedaje się je jako wyspecjalizowane. I tak mamy na półkach sklepowych kremy na noc o identycznym składzie i działaniu jak te na dzień, balsamy specjalnie do pośladków czy do biustu, te same toniki w kilku wersjach kolorystycznych. Krótko mówiąc, w drogerii warto czytać składy i przed zakupem zastanowić się, czy dany produkt jest nam naprawdę potrzebny.

NA JEDZENIU


Na koniec - najbardziej kontrowersyjny punkt tej listy. Ale poczekajcie ze świętym oburzeniem. Nie chodzi mi o oszczędzanie w stylu "jem zupki chińskie, bo tanio", tylko o mądre i przemyślane zakupy. Wielki gar domowego rosołu kosztuje nie więcej niż taka sama ilość zupek błyskawicznych, a jego wartości odżywcze są o niebo wyższe. Kiedy trwa sezon na banany, jedz banany, a nie pompowane chemią truskawki z importu, droższe od kawioru z bieługi.

Dobrze też zrozumieć, że często płacimy nie za produkt, ale całą otoczkę marketingową, która maskuje tylko fakt, że zawartość opakowania to syf jakich mało. Weźmy mocno reklamowane serki pewnej znanej firmy. Reklamują je blogerki, reklamuje fajny ludzik, hasło jest chwytliwe, opakowanie kolorowe... Wrzucasz serek do koszyka. Cena jest wysoka, ale zakładasz, że płacisz za jakość. A w opakowaniu, oprócz serka z mleka odtłuszczonego - syrop glukozowo-fruktozowy, żelatyna, skrobia modyfikowana i mielone mszyce...

Jak zawsze z przyjemnością przeczytam Wasze pomysły, tym razem w temacie sensownego wydawania pieniędzy!