21 lutego 2015

Czy Sri Lanka jest dla Ciebie? 7 pytań


Wakacyjne kierunki różnią się od siebie jak buty.
Jeśli na co dzień biegasz w tenisówkach, nie zmuszaj się do niebotycznie wysokich szpilek.



Szczerze mówiąc, tego wpisu miało nie być. Chciałam pisać o naszych "hanimunowych" wakacjach subiektywnie, wyszedłszy z założenia, że od informacji technicznych jest encyklopedia. Jeśli ktoś z Was będzie chciał zawitać na Sri Lance, zrobi to przecież i bez mojej zachęty. Albo wbrew moim ostrzeżeniom.

Ostatecznie jednak napisałam 7 pytań, które warto sobie zadać, zanim się tu wybierzecie. Bo nie istnieją wakacje idealne dla każdego, a każdy kraj ma swoją specyfikę.

1: czy lubisz się grzać?

Bo ja tak. Jestem zdecydowanie ciepłolubna. Podczas gdy w Polsce jest minus, tutaj termometry pokazują 25-35 stopni. Upał nie daje się tak we znaki, kiedy od oceanu wieje lekki wietrzyk, a wieje prawie cały czas. No i zawsze można wskoczyć do basenu, jeśli robi się trochę za gorąco.

2: tropikalna pocztówka czy eleganckie miasto?

Odkąd tu przyjechałam, czuję się, jakbym wskoczyła w egzotyczną fototapetę. Wiecie, jak to jest: słońce, palmy, plaża, morze. Natura to zdecydowanie największy atut Sri Lanki. Miasta, nawet te ładniejsze, jak Galle czy Nuwara Eliya, są wciąż bardzo azjatyckie.


3: czy lubisz słonie?

Bo nie sposób uniknąć spotkania ze słoniem, kiedy się tu jest. Zewsząd kuszą oferty typu: pogłaszcz słonia, nakarm słonia, przejedź się na słoniu. Jest szansa, żeby poczuć się jak Nel Rawlinson i dać się pohuśtać na słoniowej trąbie! Można też wybrać się na bezkrwawe safari do jednego z parków narodowych, gdzie słonie chodzą na wolności - jest ich tam łącznie ponad 5 tys. Można także wybrać się do sierocińca w Pinnaweli - trafiają tam słoniątka, które straciły matki (np. z rąk kłusowników), osobniki okaleczone i niepełnosprawne (w dżungli bywają miny, pozostałość po niedawno zakończonej wojnie) lub po prostu odrzucone przez stado z powodów charakterologicznych. W sierocińcu słonie chodzą wolno, ale pozostają pod stałą opieką, także weterynaryjną.

Pinnawela jest przyjemnym miejscem, bo można podejść do słoni bardzo blisko, dotknąć ich, nakarmić, poobserwować przy kąpieli, która odbywa się dwa razy dziennie.


Sporo kontrowersji budzą łańcuchy, które w sierocińcu ograniczają ruchy niektórych osobników. Ale zanim się oburzycie, warto zrozumieć, czemu się tak dzieje - to środek bezpieczeństwa, tak samo jak smycz dla psa. Słoń to zwierzę dzikie. Można go wytresować, ale nie sposób udomowić. Kiedy do sierocińca trafia osobnik agresywny czy nerwowy, łańcuch na jego nodze i metalowy "naszyjnik" pozwalają zapewnić bezpieczeństwo pozostałej części stada, opiekunom i zwiedzającym. Masa takiego słonia to zazwyczaj ok. 3-4 ton, więc trudno oczekiwać, że będą nosić kolorowe obróżki z diamencikami jak dla chichuachuy. Alternatywą dla łańcucha jest zamknięcie biedaka w ciasnej klatce, co przypłaciłby z pewnością depresją, bo to bardzo mądre zwierzaki. Spacer na smyczy to dla tych kilku słoni szansa na w miarę normalne funkcjonowanie, zbliżone do naturalnego rytmu życia.


4: jak ostre lubisz jedzenie?

Powiedzmy, że w skali 1 do 10 kaszka ryżowa dla dzieci jest na początku, 9 punktów dostają mielone żyletki, a 10 to lankijskie curry.

To oczywiście żart, bo turysta ma niewielkie szanse, by spróbować autentycznej lankijskiej kuchni, która należy do najostrzejszych na świecie. Tutejsze gospodynie zużywają po 20 kg ostrych papryczek w ciągu miesiąca! Ale nieprzyzwyczajonemu podniebieniu i żołądkowi nawet hotelowe potrawy w wersji łagodnej, dla białego, mogą naprawdę zaszkodzić. Nie mówiąc o street foodzie dla lokalsów, przygotowywanym w warunkach, które Magdę Gessler przyprawiłyby o zawał serca.

Ja zionę ogniem, kaszlę i zjadam tony bułek nasączonych oliwą, żeby spróbować jak najwięcej tutejszych smaków. A potem pocę się curry. Ale to jedzenie naprawdę mi smakuje i tylko dlatego to robię. Wielbicielom europejskich potraw poleciłabym raczej inny, bardziej kontynentalny kierunek na wakacje.


5: czy podróżujesz z dziećmi?

Bo jeśli tak, to odradzam bardzo dużymi literami. Jasne, to Twoje dzieci i możesz je nawet poić wodą z Gangesu, nic mi do tego. Ale z pewnością znajdziesz mnóstwo miejsc, które oferują podobne warunki naturalne i pogodowe, a przy tym wyższy poziom higieny i bezpieczeństwa zdrowotnego. I które nie wymagają spędzania 10 godzin w samolocie.

6: jak bardzo glamour chcesz mieć wakacje?

Jeśli na jednym końcu skali postawić Lazurowe Wybrzeże, Costa Brava, paryskie Champs Elysees i molo w Sopocie, a na drugim Pcim, okolice dworca PKP w Lublinie, wioski rybackie nad Bałtykiem, slumsy Londynu i malutkie miasteczka na Bałkanach, to Sri Lanka jest gdzieś pośrodku, ale bliżej drugiego końca skali. Krótko mówiąc, Kasia Tusk tu nie przyjedzie, bo nie miałaby gdzie spacerować w obcasach i z kopertówką w ręce. Nawet nie jestem pewna, czy na całej wyspie znajdzie się jakakolwiek elegancka promenada, gdzie w kadr nie będą wchodziły bezdomne psy, śmieci czy odłażący bynajmniej nie malowniczo tynk.

Żeby była jasność - tu jest naprawdę pięknie. Na jednej małej wyspie (1/5 powierzchni Polski) mamy plaże, góry i jeziora,. Ale urok Sri Lanki nie tkwi w perfekcyjnie zaplanowanych ulicach, znanych na cały świat zabytkach, powalającej na kolana, eleganckiej architekturze. Trzeba mieć w sobie pewne uwielbienie dla turpizmu, żeby go odnaleźć. I poczuć.


7: czy szukasz autentyzmu?

Mam wątpliwości, czy na całym świecie jest jakieś atrakcyjne miejsce, którego nie tknęła jeszcze stopa turysty, ale Sri Lanka należy do tych, które nie skomercjalizowały się jeszcze całkowicie. Panuje tu pewna równowaga pomiędzy otwarciem na turystę a przygotowaniem wszystkiego pod niego. A przy tym wszystkim to naprawdę bajkowe miejsce na wakacje. I na podróż poślubną.

To jak, przyjeżdżacie na Sri Lankę czy raczej wolicie coś innego?