10 marca 2015

Inez w Krainie Kalek


Brand managerka Inez miała dziś home office day, więc mogła swój brunch zjeść dla odmiany w domu.

Przygotowała pancakesy, polała je golden syrupem, a do picia zrobiła sobie jogurtowe smoothie. Przygotowała też wrapa z dressingiem lemonowym do swojego lunch boxa, żeby przekąsić go przy swoim desku, gdzieś między wysyłaniem maili z feedbackiem a online brainstormingiem na temat testimoniali. Hejtowała fast foody, które zazwyczaj orderowali jej coworkerzy w porze lunchu. Te wszystkie nudle, rameny i inne pasty zupełnie jej nie podchodziły. Za to lubiła frutti di mare i od jakiegoś czasu nabierała ochoty na Saint Jaquesy.

Z rozmyślań wyrwało ją wibrowanie smartphone'a. Na screenie pojawił się pop-up z imieniem jej BFF.

- Hello, girl! - zagruchała Alex.
- Hi, darling! Przełączę cię na speaker, oki? - Inez potrzebowała dwóch rąk, żeby wyflosować zęby.
- Musimy iść na shopping!
- Later, kochana. Mam nadzieję, że to nie jest żaden ASAP?
- Nie bardzo, ale potrzebuję nowego szamponu, bo od starego mam poirytowany skalp... Skończyły mi się też tint do ust i waxy Bourbon vanilla, więc koniecznie musimy odwiedzić ten nowy concept store... - wyliczała Alex.
- Może zahaczymy też o fashion house? Widziałam na sale'u fajne camelowe loafersy!
- Koniecznie! Mieli też chyba oversize'owe t-shirty z fluo printami! Sorki, że to tak last minute, ale jedziemy dzisiaj, five o'clock, okay?
- Okay! To see you! Będziemy w in touchu - ucieszyła się Inez i wyłączyła telefon.

Otworzyła notebooka z szerokim happy smile na twarzy. Czekał ją hard work day, ale przecież shopping to zawsze fun!

PS. Nie jestem językoznawcą, dlatego z góry przepraszam za wszelkie uproszczenia i niedociągnięcia merytoryczne w powyższym tekście. Widzisz błąd? Poświęć minutę i powiedz mi o tym w komentarzu.