1 września 2015

6 rzeczy, którymi zachwyciła mnie Florencja


Zaprawdę powiadam Wam: jedźcie do Florencji. 
Mogłabym napisać jeszcze jakieś 60 powodów, dla których warto.


#1 Mercato Centrale

Najpierw byłam na Mercato Nuovo, później na Mercato San Lorenzo. Oba oferowały dokładnie to samo: tandetne magnesy i breloki, skórzane torebki udające markowe, paski i portfele we wszystkich kolorach tęczy (Florencja słynie z kaletnictwa) i ogólnie całe mnóstwo badziewia dla turystów.


Nie spodziewałam się więc, że zadaszony budynek, do którego wreszcie dotarłam, kryje tak fajne miejsce! Na parterze targu znajdują się stragany i stoiska z owocami i warzywami, serami, wędlinami, świeżym mięsem i owocami morza, alkoholami, pieczywem, ciastkami i słodyczami. Już samo to wystarcza, żeby coś zjeść - za parę euro można kupić koszyk fig i kawał koziego sera, po czym zjeść to wszystko siedząc na dowolnym placu.


Jeszcze lepiej jest na piętrze. Całą powierzchnię zajmują malutkie restauracyjki, które na oczach klientów przygotowują dania z krótkiej karty. Oczywiście można zjeść na Mercato pizzę (świeżą lub w kawałkach) albo makaron (robiony na miejscu). Jest też stoisko z sycylijskimi arancini (nadziewane kulki z risotto, panierowane i smażone w głębokim tłuszczu), z bruschettami z dodatkami, z panini, z truflami, z trippa, czyli flaczkami po włosku, podawanymi w bułce. Wybór jest ogromny, a ceny bardzo przystępne - dwudaniowy obiad z deserem to kwestia może 20 euro od osoby. 


#2 Sprzedawcy

Jeśli już przy targu jesteśmy, to nie sposób wspomnieć o obsłudze. Jasne, miejsca wypchane turystami pełne są nachalnych imigrantów, próbujących wcisnąć selfie sticki, żelatynowe kulki do zabawy, ładowarki do iPhone'ów, a przed Duomo chustki do okrycia ramion. Jasne, że siedzący na straganach ludzie zagadują przechodniów (nie wiem dlaczego, ale mnie zawsze biorą przy tej okazji za Rosjankę). Pod tym względem Florencja nie różni się absolutnie niczym od innych turystycznych miast.



Ale wystarczy trochę zboczyć z uczęszczanych szlaków, żeby proces wymiany euro na towary zaczął przebiegać w dużo milszej, niemal przyjacielskiej atmosferze. Udzielą Ci lekcji włoskiego, zaproponują nienachalnie pomoc w wyborze, dadzą coś do spróbowania, zapakują na prezent i ogólnie będą przemili, nawet jeśli w Potwornie Drogim Sklepie kupisz jedną foremkę do ciastek za 3 euro.


#3 Włosi

Są ładni, no co poradzić. Jestem oczywiście największą fanką tego, jak On wygląda, ale to nie oznacza, że nie lubię sobie popatrzeć na innych facetów, zwłaszcza tych z kategorii "zadowalający estetycznie". Poza tym, kiedy jadę gdzieś z Nim, inni mężczyźni mnie nie zaczepiają - pewnie mają jakiś niepisany kodeks, solidarność plemników i takie tam. Tym razem towarzystwo miałam inne, więc zdarzyło mi się usłyszeć parę rzuconych w biegu komplementów. Jeden gość nawet zaczął do mnie śpiewać! Niestety nie zrozumiałam słów, więc może była to pieśń o koszmarnych turystkach z krzywymi mordami.


#4 Ogrody

Jeżeli chodzi o styl ogrodów, najbardziej przemawia do mnie angielski, a zaraz po tym japoński. Ale włoskie też lubię - przemawiają do tej części mojego gustu, który każe mi robić symetryczne zdjęcia i układać książki według wielkości. We Florencji odwiedziłam dwa ogrody: jeden to Giardino di Boboli, położony na wzgórzu za Palazzo Pitti. Jest wyjątkowy, bo znajduje się w miejscu bez naturalnych źródeł - zbudowano cały system, który doprowadza tam wodę z rzeki.


Drugi to Giardino dei Semplici, najstarszy w Europie ogród botaniczny, pełen naprawdę urokliwych zakątków... i rzadko uczęszczany przez turystów. Jeśli szukacie miejsca na piknik, to będzie idealne.



#5 Przestrzeń

To jest coś, czego zdjęcia nie są w stanie oddać. W pewnych miejscach trzeba po prostu być, pewne budynki obejść dookoła, do innych wejść i zachwycić się ich ogromem (albo małością). Zupełnie nie spodziewałam się, że Duomo jest tak wielkie. 


Nie byłam przygotowana na przytłaczającą przestrzeń kaplicy Medyceuszy. Opadła mi szczęka, kiedy wdrapałam się na dzwonnicę Palazzo Vecchio (253 schody!) i zobaczyłam miasto z góry. 



#6 Sztuka

Wizyta w galerii Uffizi czy zobaczenie "Dawida" na żywo były dla mnie niesamowitym przeżyciem. Może Was to zaskakiwać, bo przecież reprodukcje dzieł Botticellego, Rafaela czy Tycjana wypełniają podręczniki szkolne, a dzieło Michała Anioła to obok "Wenus z Milo" chyba najczęściej wykorzystywana w popkulturze rzeźba. Ale zobaczyć je na własne oczy, dostrzec pociągnięcia pędzla czy pochłaniać wzrokiem idealnie wypolerowany marmur... To mimo tłumu wokół wyzwala uczucia, których nie jest w stanie wywołać nawet najlepiej zeskanowana reprodukcja w internecie.


Mój krótki urlop we Florencji mogłabym podsumować jednym słowem: CUDOWNIE. Już planuję kolejną wycieczkę, tym razem samochodem po całej Toskanii (trochę mi zejdzie, bo muszę przedtem zrobić prawo jazdy... albo zarobić na szofera). Bo po prostu muszę tam wrócić. Są miejsca, w których zostawiamy kawałek siebie, zgodzicie się?