W mojej klasie nie było żadnego muzułmanina ani Azjaty, a murzynów widywałam tylko na zdjęciach Toscaniego z kampanii Benettona. Był za to rudy, piegowaty Gabriel. Był chorobliwie nieśmiały Norbert, który wolno chodził i mówił tak cicho, że ciągle obrywał jedynki, bo nauczyciele nie słyszeli, jak odpowiada. Była Helenka z nadwagą i mały, chudy Eryk, na którego wszyscy wołali Synalek. Byłam ja, nieochrzczony kujon z ruskim imieniem.
Nie jest łatwo być innym.
Zwłaszcza w tak jednorodnym środowisku, jakim jest Polska - kraj, w którym ponad 95% obywateli wyznaje tę samą religię, ma taki sam kolor skóry, mówi tym samym językiem i pochodzi z tego samego kręgu kulturowego. Podświadomie wszyscy to wiedzieliśmy i pewnie wszyscy skrycie pragnęliśmy wtopić się w tłum, który z taką łatwością przypinał nam etykietki: Marchewka, Łamaga, Ciota, Tłuścioch, Kociwiara. Naszą jedyną winą było to, że jakoś się różniliśmy.
Nie wiem, ile razy Norbert płakał po tym, jak wyrzucali mu tornister przez okno. Nie mam pojęcia, jak tamci przeżywali odrzucenie, jak sobie z nim radzili i czy wyrośli dzięki temu na silniejszych ludzi, czy też te doświadczenia ich złamały. A może ogolili głowy i zostali kibolami, żeby być już zawsze na wygranej pozycji? Wiem tylko, jak ja się czułam, kiedy moi równolatkowie, jeszcze nie mający stałych zębów, rzucali mi w twarz, że jestem żydówą i że tacy jak ja zabili Jezusa.
Nie chcę dla naszych dzieci świata, który daje pozwolenie na przemoc wobec inności.
Także dlatego, że nasze dzieci na pewno będą się jakoś wyróżniać. Nie znam przyszłości, więc nie wiem, czym - może będą najlepsi w klasie (pamiętacie Ananiasza?), urosną wcześniej lub później niż rówieśnicy, urodzą się z oczami różnego koloru albo będą serwować w siatkówkę jak kompletne beztalencie. Może, jak dorosną, któreś z nich zacznie nosić sikhijski turban, zawrze związek z osobą czarnoskórą albo z kimś tej samej płci.
Jedno jest pewne: każdy z nas może być prześladowany za inność. Jesteśmy ludźmi, nie klockami Lego z jednej linii produkcyjnej. Różnimy się od siebie i żeby przetrwać, żeby przetrwały nasze tradycje, musimy wpoić następnym pokoleniom, że inność się szanuje. To na nas ciąży obowiązek przekazania dalej prawdy, że na przemoc wcale nie odpowiada się przemocą.