Najlepsze książki, filmy, miejsca i zakupy minionego roku.
1. Wystarczająco dobrze
To określenie już od jakiegoś czasu jest ważną częścią mojej życiowej filozofii. Uciekając od perfekcjonizmu (który może fajnie wygląda w CV, ale mocno utrudnia codzienne funkcjonowanie i bardzo stresuje), doszłam do miejsca, w którym "wystarczająco dobrze" mnie w pełni zadowala. Książka "Kochaj wystarczająco dobrze" jest zbiorem rozmów z terapeutami i seksuologami na temat problemów w związkach. Odkąd ją przeczytałam, wielokrotnie do niej wracam. Polecam każdemu, szczególnie osobom sparowanym.
2. Design i przestrzeń publiczna
Książka Marcina Wichy (oraz druga, "Wanna z kolumnadą" Filipa Springera) dotykają tematu, który poruszałam już w tym wpisie. Im jestem starsza, tym bardziej przekonuję się, że jakość i wygląd przestrzeni, w jakiej żyjemy - pokoju, mieszkania, ale i osiedla czy miasta - ma ogromny wpływ na nasze samopoczucie i jakość codzienności. W kontekście dziwnych inwestycji, które ostatnio poczyniła moja spółdzielnia, czy problemu smogu w Krakowie, te tematy stały się dla mnie dość istotne.3. Decyzje i wybory
Codziennie podejmujemy mnóstwo decyzji - tych drobnych, jak wybór koloru rajstop czy smaku jogurtu na śniadanie, i tych poważniejszych, które mogą mieć ogromny wpływ na resztę naszego życia. "Wybór Zofii" to książka, która opowiada tak naprawdę o szeregu wyborów, które doprowadzają bohaterkę do sytuacji, w której każda decyzja będzie tragiczna w skutkach dla niej i dla jej bliskich. Na szczęście żyjemy teraz w mniej obfitujących w dramaty czasach, ale temat decyzji i ich długofalowego wpływu na nasze dalsze życie dość mocno mnie frapuje.
4. Mniej
Książka Marty Sapały opowiada o ludziach, którzy zdecydowali się nie kupować przez rok. Ciekawe jest to, że pokazuje, na jak wiele sposobów można rozumieć stwierdzenie "nie kupuję" - dla jednych to ekstremalne oszczędzanie, dla innych bezgotówkowe pozyskiwanie dóbr. Ja zdecydowałam się w ogóle nie robić zakupów w okresie 1-30 kwietnia, żeby znaleźć inne sposoby na przyjemne spędzanie czasu. Ten eksperyment przyniósł mi tyle korzyści, że polecam go absolutnie każdemu.5. Slow
Idea życia w stylu slow jest mi bliska od dawna (pamiętacie jeszcze czasy, kiedy pracowałam w slowfoodowej kawiarni? czytaliście mnie wtedy?), więc sięgnięcie po książkę Asi było dla mnie zupełnie oczywistą decyzją. Nie zawiodłam się. Mam za sobą lekturę mnóstwa poradników z zakresu stylu i mody, ale dopiero ten pozwolił mi poukładać sobie w głowie pewne rzeczy i zrobić ogromny krok w stronę konsekwentnie skomponowanej, spójnej szafy.
6. Klasyka
W każdej dziedzinie są rzeczy, które się nie starzeją - tyczy się to zarówno literatury czy filmu, jak i mody, architektury, a nawet sztuki kulinarnej. To zabrzmi bardzo nobliwie, ale im jestem starsza, tym większy mam pociąg do takich klasyków. Obejrzałam w zeszłym roku "Hamleta" (klasyka w wydaniu nowoczesnym, bo w wersji z Benedictem Cumberbatchem), ograniczyłam do minimum pstrokatość manicure'u, przestałam farbować włosy i nauczyłam się smażyć steki. Klasyka to nie do końca moja bajka, ale stanowi świetny punkt odniesienia i tło dla wszelkich wariacji.
7. Kuchnia na ekranie
Rzadko chodzę do kina, więc kiedy to się zdarza, to mam święto lasu. Byłam na "Ugotowanym" (oryginalny tytuł "Burnt", w roli głównej pięknooki Bradley Cooper) i wyszłam zachwycona tym, w jak piękny sposób można pokazać na ekranie gotowanie. Zresztą ten rok zaczęłam filmem "Chef", a w międzyczasie obejrzałam jeszcze "Podróż na sto stóp". Po czym kupiłam sobie wreszcie porządne noże.
8. Nowe smaki
Zjadłam w tym roku całe mnóstwo nowych rzeczy, ale najdziwniejszych (i najlepszych) próbowałam w gliwickiej restauracji Umami. Na przykład gąbka z rzodkiewki. Albo grasica. Albo śledź zestawiony z burakiem. To miejsce jest tak piękne, że gdybym odkryła je wcześniej, pewnie brałabym ślub na Śląsku. Najlepiej w ich ogrodzie.9. Małe przyjemności
Od kwietnia bez zakupów zaprzestałam "nagradzania się" zakupami w drogeriach czy sklepach odzieżowych. Za to znacznie częściej zdarza nam się (zwykle Jemu i mnie, ale w innych konfiguracjach również) wyskoczyć na lody, burgera, kumpira czy na trdelnika. Bo mamy w Krakowie miejsce, gdzie trdelniki sprzedają, co prawda w nieco innej wersji niż to, co jedliśmy w Pradze, ale równie pysznej.10. Inspirujące spotkania
Jako introwertyk najlepiej czuję się na spotkaniach we dwójkę, najlepiej zaplanowanych dużo wcześniej. Ale że mówią, że by się rozwijać, trzeba wychodzić ze swojej strefy komfortu, czasem decyduję się na wyjścia do tłumów. Albo na spontaniczne wypady. Tak trafiłam do Hamsy, kiedy zgadałyśmy się z Ritą, że fajnie by było wypróbować ich hummus. (On niestety ma alergię na takie pyszności).11. Imprezy
Byłyście kiedyś na baby shower? Ja wcześniej też nie, ale to mi nie przeszkadzało pomóc w organizacji go dla Nadine. Jedzenie niebieskiego tortu przy bezalkoholowym piwie okazało się idealnym typem imprezy dla mnie: krótko, bez głośnej muzyki, za to z mnóstwem śmiechu. I rozczulenia nad malutkimi skarpeteczkami.
12. Okiem eksperta
Dzięki internetowi każdy z nas może w ciągu godziny dokształcić się właściwie w każdym temacie. (Ja to muszę robić regularnie w pracy, żeby nie pisać jakichś banialuków). Tymczasem, żeby naprawdę się na czymś znać, potrzeba lat. Dlatego zdecydowałam się rok temu oddać moją skórę w ręce profesjonalisty, zamiast polegać, tak jak dawniej, na opiniach w internecie i własnej - niepełnej przecież - wiedzy. Nie jest łatwo to zrobić, kiedy myślisz, że znasz się na wszystkim. Ale efekty są warte tej chwili dyskomfortu.
13. Polskie marki
Odkryłam w zeszłym roku trochę perełek. W mojej kosmetyczce na stałe zagościły podkłady z Annabelle Minerals, kremy od Dottore i płyn micelarny Tołpa, który On ciągle mi podkrada ("bo ta woda krakowska mi tak strasznie przesusza skórę"). W szafie pojawiła się piżama z Lunaby - a czaję się jeszcze na koszulę i kapcie. Pudełko na biżuterię wzbogaciłam o kilka cudownie prostych w formie błyskotek od Ani Kruk, a wkrótce przyjedzie do mnie wymarzona torebka z pracowni Zuzi Górskiej oraz druga torba płócienna z Gryfnie.
14. Rozwój zawodowy
W pracy parokrotnie przekonałam się, że to, że czegoś nigdy wcześniej nie robiłam, nie oznacza wcale, że nie zrobię tego dobrze. Bardzo budująca świadomość! Nauczyłam się wielu rzeczy, dowiedziałam kilku prawd o sobie, stworzyłam sporo naprawdę fajnych tekstów i koncepcji, a w moim portfolio pojawiło się kilka nowych marek (Sympatia, Zumi, PKP i Projekt Koha).
15. Jakość nad ilość
Ostatnio mniej zdjęć pojawia się na moim Instagramie, bo zaostrzyłam kryteria i przed publikacją zastanawiam się pięć razy. Podobnie jest na blogu - kilka wpisów miesięcznie, ale za to poświęcam im maksimum uwagi. To wszystko przygotowania do poważnej blogowej rewolucji, której wprowadzenie jest tylko kwestią czasu. Dlatego bardzo Was zachęcam do zapisu na Faworki. To mój newsletter, z którego stali czytelnicy dowiadują się wszystkiego w pierwszej kolejności.