20 września 2006

Same Fusy, Warszawa


Błądzimy po Starówce warszawskiej, szukając jakiejś miłej knajpki na herbatę - knajpki, nie ogródka piwnego.

Scena 1.
Dochodzimy do Rynku Nowego Miasta.
- Co to za miasto! - sarka On. - W Krakowie byśmy już dawno coś znaleźli!

Scena 2.
W drodze powrotnej przywabia nas zapach i muzyka z Samych Fusów (Nowomiejska 10). Wchodzimy. Zamawiamy herbatę i tiramisu.

Scena 3.

Kelner przynosi zamówienie.
- Oto herbata... - prezentuje stawiając naczynia na stole - i tiramisu... tak zwane...

Scena 4.

On idzie zapłacić. Kelner proponuje Mu współudział w zbrodni wepchnięcia kolegi Kelnera Prim do imbryczka na herbatę.

Obsłudze Samych Fusów dziękujemy, obiecujemy powtórkę z rozrywki.
A "tak zwane tiramisu" polecam - przepyszne.