Dostaliśmy ulotkę od księdza proboszcza przypominającą o dacie kolędy. Nie mogąc się zdecydować, czy otworzyć drzwi, czy jednak nie (w poprzednich latach zawsze przychodzili w terminie, w którym i tak nie było nas w domu), zadzwoniłam do Niego.
- ...bo będzie potrzebny krzyż.
- Mamy krzyż! - oburzył się On.
- Ale krzyż stojący. Taki na stół. Nie czytałeś ulotki?
- Hm...
- Krzyż, świece, biały obrus: domowy ołtarz.
- I koza na ofiarę - dodał On.
- I koza na ofiarę - przytaknęłam bezmyślnie.
- Ale krzyż stojący. Taki na stół. Nie czytałeś ulotki?
- Hm...
- Krzyż, świece, biały obrus: domowy ołtarz.
- I koza na ofiarę - dodał On.
- I koza na ofiarę - przytaknęłam bezmyślnie.