Kiedyś, w dzieciństwie, obudziłam się z płaczem, ponieważ przyśniła mi się upiorna, czerwonooka foka klaszcząca w prysznicu. Winny był niedokręcony prysznic i kapiące z niego krople, rozbijające się o kafle w brodziku. Moja senna, dziecięca wyobraźnia przekształciła kapanie w złowrogie focze klaskanie.
Wczoraj wieczorem - zasypiamy.
- Słyszysz? - mruczę sennie. - Foka w prysznicu klaszcze...
- Jaka foka?!
- W prysznicu... Nie słyszysz?
W tle cichutkie kapanie wody o wannę z tworzywa.
- Zaraz wrócę - gramolę się z łóżka i idę dokręcić prysznic.
- Kochanie. Gdyby tak miała klaskać foka, musiałaby być wielkości... muchy! - tłumaczy mi spokojnie On.
6 września 2008