
Po strasznych wykładzinach dywanowe (pokój, sypialnia, przedpokój), jeszcze straszniejsze linoleum w kuchni oraz grób w toalecie.
Wszystkie powyższe straszydła zostaną zamienione na panele classic Dąb Family olejowany firmy Barlinek. Pomimo wielu zniechęcających ocen w sieci decyzja była prosta: na pewno panele - bo przeciąganie remontu kładzeniem parkietu nie ma sensu - i na pewno z drewnem na wierzchu - bo plastiku nawet doskonale udającego drewno oboje nie znosimy.
Przy płytkach zaczęły się schody... Miały być raczej jasne, w odcieniu zdechłego, chłodnego beżu, żeby grały z podłogą i białą stolarką. Nie białe i nie na wysoki połysk. Kolor gładki albo wzór geometryczny, w żadnym razie imitacja drewna, futra czy nawet tak popularna imitacja kamienia. Faktura lekko chropawa, żeby się nie robiło lodowisko przy kropli wody.
I znaleźliśmy. Z pięciu wzorów, które znalazłam w sieci - stanęło na szóstym, na ekranie wyglądającym podejrzanie piaskowo, w rzeczywistości zdechłym w stopniu idealnym. Wniosek: płytki jak biustonosz, nie można kupować na oko.