Ponoć żadna gospodyni nie lubi, jak się jej grzebie w kuchni. Taki ucywilizowany terytorializm. My z Pchełką nie mamy takich problemów - po prostu dzielimy się kuchnią i zadaniami. Dziś ja robiłam ogórkową, a ona tarteletki na deser.
- I jak ci smakuje zupa, kochanie? - rzuciłam w Jego stronę.
- Nie wiem. Jest za gorąca - mruknął On, dłubiąc łyżką w zupie.
- Masz wiatr pod nosem - huknęłam, cytując moją ś.p. Prababcię.
- To znaczy? - spytała Pchełka z pewnym powątpiewaniem.
- To znaczy, że może podmuchać.
- Mogę podmuchać zupę? - ucieszył się On.
- Możesz nawet podymać - huknęła tym razem Pchełka.
9 lipca 2009