Pora obiadowa. On pluska się w wannie.
- Zamówiłam obiad - komunikuję Mu. - Canelloni, jak chciałeś.
- Mhm.
- I w ogóle byłam w warzywniaku... Kupiłam ci gruszki. I ogórki małosolne.
- Świetnie. Zjem sobie do obiadu.
- Ogórki? - pytam odrobinę zdezorientowana, nie dosłyszawszy ironii.
- Nie, gruszki.
A canelloni jemy ostatnio codziennie. Dokładniej to nie jest canelloni, tylko penne. W sosie z curry i kury.
27 sierpnia 2009