Jakoś tak się złożyło, że rzadko mówimy sobie po imieniu, zawsze "kochanie".
- Kochanie! - woła On, kiedy maszerujemy przez przydworcową galerię.
- Po imieniu ją wołaj, jak zawołałeś "kochanie", cztery dziewczyny się odwróciły! - mityguje Go Tato.