Lubię kuchnię azjatycką: szczególnie chińską, tajską i indyjską. Za modnym obecnie sushi nie przepadam, ale przed wyjazdem do Londynu ostrzyłam sobie zęby na China Town i na wszechobecne oryginalne tandoori.
Niestety, On jako alergik (złota dziesiątka produktów uczulających plus kilka, których nie tknie za nic w świecie) bardzo nieufnie podchodzi do wszelkich eksperymentów kulinarnych. Kategorycznie odmówił smakowej wyprawy do Azji, co przyjęłam z niejakim smuteczkiem, postanawiając odbić to sobie po powrocie do Polski.
W Jego przypadku przypomina to trochę wprowadzanie nowych pokarmów do diety niemowlaka: powolne przyzwyczajanie do nieznanych smaków. Prezentuję Mu różne rodzaje ryżu, nieśmiało dorzucam do potraw curry i garam masalę, doprawiam sosem sojowym albo tworzę słodko-kwaśne połączenia. Może to z oryginalną kuchnią orientalną niewiele ma wspólnego, ale smakuje dobrze, inaczej niż zwykle, a On przetrawia.
Kurczak ze Wschodu
2 piersi z kurczaka (ok. o,5 kg)
2 łyżki przyprawy curry (żółtej)
1 łyżeczka imbiru
1 puszka ananasa (lub świeży + sok)
100 ml mleka kokosowego
kilka łyżek bulionu warzywnego
oliwa do smażenia
1. Kurczaka oczyścić i pokroić w paski. Usmażyć na oliwie z curry i imbirem.
2. Ananasa odsączyć, pokroić w kostkę, dodać do mięsa.
3. Zalać syropem z ananasa, odparować aż zgęstnieje.
4. Zabielić mlekiem kokosowym.
Podawać z ryżem.
Przepis inspirowany tą książką.