11 listopada 2009

Krakowski Kredens


Pisałam już o PKP, zakładzie pracy chronionej, w którym odjęcie 8 od 12 wymaga liczenia pisemnego. Dziś będzie o Krakowskim Kredensie. Konkretniej, tym stoisku w Galerii Handlowej przy Dworcu. Do samej firmy nic nie mam.

Do pociągu miałam dokładnie 19 minut. Postanowiłam kupić dla Babci konfitury z płatków róży. "Na pewno zdążę" - powiedziałam sobie. Przede mną w kolejce 4 osoby. Szybko pójdzie.

- I jeszcze poproszę trzy parówki cielęce - poprosiła młoda mama, która od dłuższej chwili dzieliła swoją uwagę sprawiedliwie między wybór wiktuałów a kicającą niebezpiecznie blisko regałów kilkuletnią córką.
- Parówki? - upewniła się ekspedientka.
- Tak.
- Cielęco-wieprzowe? - upewniła się ekspedientka.
- Tak.
- Trzy?
- Tak.

Parówki zostały starannie wybrane, starannie obcięte, starannie zapakowane i starannie oklejone papierkiem z ceną. Dialog powtórzył się dla 20 deko pasztetu ze śliwką (- Pasztetu? Ze śliwką? Dwadzieścia?). A czas mijał...

Na pociąg zdążyłam. Konfitury pyszne.