16 grudnia 2009

Uśmiech bez kota


- Zrobisz mi jeszcze jedno? - uraczyłam Go uśmiechem numer pięć, podając Mu kieliszek opróżniony z jakiejś diabelskiej mieszanki wiśniówki i soku grejpfrutowego.
- Hm... - On udał, że się zastanawia.
- Proooszę! - zrobiłam słodkie oczy, starając się upodobnić do kota z Chesire.
- Hmmm...
- Wyżlondam żak kocz sz Szeszajer? Ażbo żak Żoker? - wyartykułowałam z trudem, nie przestając się uśmiechać.
- Wyglądasz, jakbyś się naćpała - zgasił mnie On.