Lawendowa panna cotta w jednej z krakowskich restauracji tak mi zasmakowała, że kupiłam lawendę. Zanim się zabrałam za nią, zrobiło się zimno (mam trochę zaległych przepisów, ciągle znajduję nowe, a tutaj od lipca obiecuję, że wrzucę przepisy z urodzin... przyrzekam się poprawić!). Ale udało mi się niedawno dorwać wodę pomarańczową (będę robić rachatłukum, tralala!) i dzięki rozmowie z Hanią, która również na tę wodę polowała, wpadłam na pomysł zrobienia lawendowych muffinów*.
Tego typu wypieki rzadko się pojawiają tutaj i na blogu, bo ja nie lubię suchych ciast. Ale te były lukrowane, zrobiłam też krem z mascarpone... Wyszły pyszne, delikatne i pachnące. Polecam, zwłaszcza że przygotowanie jest dziecinnie proste!
* Edit: tak naprawdę to nie są muffiny, tylko babeczki, cupcakes - wskazuje na to sposób przygotowania. Ale jak zwał tak zwał.
* Edit: tak naprawdę to nie są muffiny, tylko babeczki, cupcakes - wskazuje na to sposób przygotowania. Ale jak zwał tak zwał.
Cupcakes lawendowe
115 g miękkiego masła
1/2 szklanki cukru
1/2 łyżeczki kwiatków lawendy
2 jajka
2 łyżki mleka
150 g mąki pszennej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1. Kwiatki lawendy utłuc w moździerzu.
2. Masło utrzeć mikserem z cukrem i lawendą na puszystą masę.
3. Dodać jajka i mleko, zmiksować na gładką masę.
4. Dodać mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia, wymieszać łyżką niezbyt dokładnie (mogą, a nawet powinny zostać grudki).
5. Masy starcza na 6 muffinów normalnej wielkości lub 12 małych (ja robiłam małe).
6. Piec przez 20 minut w 180 stopniach (bez termoobiegu).
Po wystygnięciu lukrować (kilka łyżek cukru pudru + odrobina wrzątku, ewentualnie barwnik spożywczy) lub pokrywać kremem (100 g mascarpone utarte z kilkoma łyżkami cukru pudru).
Miecz przeznaczenia ma dwa ostrza, jednym z nich jest cupcake! (Figurki potworka i Geralta pochodzą z gry komputerowej Wiedźmin 2.) |