On miał wczoraj próbę zespołu, ja się wybierałam na spotkanie autorskie (promocja książki, którą, ach, pomagałam przygotować do druku!), więc porozumiewaliśmy się telefonicznie. Przed wyjściem On ogarnął mieszkanie i zadzwonił, żeby mnie o tym poinformować.
- Umyłem... odkurzyłem... sprzątnąłem... wyczyściłem... zalałem... wyszorowałem... - wyliczył swoje zasługi On.
- Jesteś cudowny... Mówiłam, że jesteś cudowny? Rany, jaki jesteś cudowny... - wtrącałam pomiędzy wyliczenia. - Posklejałeś mój zaparzacz?! - zdumiałam się wróciwszy do domu. (Zaparzacz stłukłam wczoraj rano, razem ze słoikiem z herbatą.) - Jesteś naprawdę cudowny...
- Posklejałem. Ale butaprenem, więc jest teraz toksyczny.