22 grudnia 2011

Wycieczki do kuchni


Upiekłam melt-a-ways, z podwójnej porcji.

- Ładnie pachnie - mruknął On, zmierzając w stronę kuchni i mijając mnie siedzącą przy stole jadalnym.
- No pewnie, że ładnie. Pachnie tak, jak mi zmieliłeś goździki! 
- Mhm - mruknął On, wracając z kuchni.
- W ogóle muszę częściej piec te ciastka...
- Żdeczydowanje! - potwierdził On, znów zawracając w stronę kuchni.
- Kochanie... - zaczęłam, bo zaczęło się we mnie lęgnąć podejrzenie.
- Czo takjego? Czyszby ińtereszowauo cze, czemu tak czongle żaglondam dżo kuszni? - niewinnym tonem spytał On, przeżuwając kolejnego melt-a-waya.