Scena dzieje się w tramwaju, dres z pękiem kartek i gumą w paszczy oraz dziewczyna dresa, z podkrążonymi oczami.
- Jeszcze musimy powiesić przy cmentarzu - mówi dziewczyna.
- Ehe - odmrukuje dres.
- Ale przyjdziesz? Na pogrzeb? - upewnia się dziewczyna.
- Ehe. To przecież matka twoja była.
- A masz garnitur?
- Tak pójdę - dres wzrusza ramionami, na sobie ma czarne adidasy i czarny dres z białymi paskami. Trzema, a jakże.
- W dresie?!
- No co. Czarny jest.