13 kwietnia 2012

Rowerzysta na chodniku


Bicycle Riders this Way 
Wiosna nadchodzi, a wraz z wiosną w niektórych budzi się chęć jeżdżenia na rowerze. Popieram ją całym sercem! Byle bezpiecznie.

Jako że czasem zdarza mi się z roweru zsiadać, to serce mi staje na widok wypowiedzi typu "nie potrzebuję lampki, bo będę jeździć tylko w dzień" albo "jest mało ścieżek rowerowych, a drogi są krzywe, więc będę jeździć po chodniku". 

Rowerzyści doświadczeni i świadomi istnienia czegoś takiego jak kodeks drogowy mogą przestać czytać w tym miejscu. Poniższy tekst jest dla rowerzystów miejskich początkujących.


Drogi dla rowerów 

Czyli popularne ścieżki rowerowe. W Polsce jest to gatunek wciąż zbyt mało liczny, jak żubry. W niektórych miastach nie ma ich prawie wcale, w innych sporo, ale i tak za mało (Kraków: ok. 100 km, Warszawa: ok. 250 km, Wrocław: niecałe 200 km). Ich powierzchnia, wyłożona czasem kostką Bauma albo pokruszonymi płytkami chodnikowymi, pozostawia wiele do życzenia. Konstruktorzy planują dla nas niespodzianki w postaci słupów, progów zwalniających i nagle urwanych ciągów rowerowych. Żeby się nie nudziło.

Ale... to wszystko nie zmienia faktu, że jeśli droga rowerowa lub pas dla rowerów istnieje, to rowerzysta ma obowiązek z nich korzystać (za wyjątkiem sytuacji, kiedy bardziej mu pasuje jazda po drugiej stronie jezdni, bo np. planuje skręcić w lewo, a DDR jest po prawej stronie czteropasmowej arterii). I nie ma przebacz.

Na chodnik... i jazda?

W zeszłym roku weszła zmiana do prawa o ruchu drogowym. Dzięki niej możemy jechać po chodniku, ale tylko w ściśle uzasadnionych przypadkach, czyli:

- jeśli na drodze samochody mogą jechać z prędkością powyżej 50 km/h, nie ma wydzielonej drogi dla rowerów (ścieżki rowerowej) ani osobnego pasa ruchu, a chodnik wzdłuż drogi ma co najmniej 2 m szerokości
Muszą być spełnione wszystkie te warunki jednocześnie - nie wolno jechać po chodniku przy drodze osiedlowej z ograniczeniem do 30 km/h, nawet jeśli nie ma wydzielonej drogi dla rowerów, a chodnik ma 5 metrów szerokości; nie wolno jechać po chodniku, który jest węższy niż 2 metry szerokości, nawet jeśli nie ma drogi dla rowerów, a na jezdni jedzie się setką, i tak dalej.

- jeśli jest opiekunem dziecka do lat 10 kierującego na rowerze
To oznacza, że nie można jechać po chodniku, jeśli wiezie się rzeczone dziecko w siodełku czy przyczepce, albo w tandemie, albo w przyczepionym rowerze. Na jedno dziecko przypada jeden opiekun - więc rodzina 2+1 musi się podzielić i jedno z rodziców jedzie chodnikiem z dzieckiem, a drugie normalnie po jezdni.

- jeśli warunki pogodowe nie pozwalają na bezpieczną jazdę po jezdni - jest śnieg, silny wiatr, ulewa, gołoledź, gęsta mgła
Tu chyba wszystko jest zrozumiałe. W wyżej wymienionych warunkach kierowca może łatwo stracić panowanie nad samochodem i w nas wjechać, albo my stracimy panowanie nad pojazdem i wpadniemy pod koła samochodu. Ogólnie taka pogoda raczej nie zachęca do wycieczek rowerowych i wydaje mi się, że taki zapis, za wyjątkiem lipcowych nagłych ulew, jest raczej martwy.

Wszystkie powyższe sytuacje są dozwolone z zastrzeżeniem artykułu 6, czyli "Kierujący rowerem, korzystając z chodnika lub drogi dla pieszych, jest obowiązany jechać powoli, zachować szczególną ostrożność i ustępować miejsca pieszym." Na chodniku jesteśmy gośćmi. ZAWSZE. 

Warto zapamiętać, że przejście dla pieszych jest jak chodnik. Nie wciskamy się na zebrze między przechodzących, chyba że potrzebujemy adrenaliny. Ale w takim przypadku zalecam skok na bungee, to jest bezpieczne przynajmniej dla postronnych. Normalni ludzie w trosce o dobro swoje i swojego portfela (mandat do 200 zł!) zsiadają z roweru przed przejściem i przeprowadzają go na drugą stronę.

Pieszy to nie kierowca

Człowiek, który idzie chodnikiem, nie korzysta z kierunkowskazów ani nie porusza się ruchem prawostronnym. Po zmroku czy we mgle nie jest oświetlony. Dlatego jazda po chodniku jest bardzo niebezpieczna - dużo bardziej dla pieszych niż dla nas, chociaż bliskie spotkania rowerzysty ze ścianą budynku czy z nawierzchnią chodnika również nie należą do przyjemności. Ale tak jak na drodze dla rowerów możemy uprzejmie "wydzwonić" pieszego i mamy do tego pełne prawo, tak jadąc po chodniku zdejmujemy palec z dzwonka i kładziemy go raczej na hamulcu.

Bo pieszy zawsze może sobie nagle przypomnieć, że nie wyłączył żelazka, i odwrócić się na pięcie, włażąc nam prosto pod koła. Może mieć dziecko, które zobaczy kotka i do niego pobiegnie. Może mieć pieska, który zobaczy tego samego kotka i będziemy wzięci w dwa ognie, z dylematem, czy przejechać zwierzątko, czy może małego człowieka. Jadąc po chodniku trzeba mieć oczy dookoła głowy i, jak mawiał znajomy mojego Taty, być przygotowanym na to, że zza drzewa nagle wyskoczy dinozaur. Innymi słowy, rowerzysta musi być gotowy na wszystko.

Obowiązkowe wyposażenie roweru

Żeby był gotowy, powinien najpierw spełnić podstawowe wymogi bezpieczeństwa. Według rozporządzenia z 2002 roku, rower musi mieć:

- dzwonek lub inny sygnał dźwiękowy - usprawiedliwienie "i tak wołam >przepraszam<" nie jest zamiennikiem dzwonka
- co najmniej jeden sprawny hamulec - ja ze swojej strony polecam posiadanie dwóch, jeden do zwalniania, drugi do szybkiego hamowania
- światło z przodu - białe lub żółte, stałe - do oświetlania drogi
- światło odblaskowe z tyłu - czerwone o kształcie innym niż trójkąt 
- światło pozycyjne z tyłu - czerwone, które może migać.

Światła muszą być zamontowane, nie umieszczone w kieszeni. Włączane w warunkach pogorszonej widoczności: noc, deszcz, mżawka, mgła, śnieżyca, dym. Dzwonki są tanie, światła są tanie, hamulce ma każdy rower, więc pozostaje tylko kupić, zamontować i jeździć. Z błogosławieństwem dwóch kółek!

A trochę więcej tutaj.