- Nie warto zachodzić w ciążę w Rzymie, bo wtedy dziecko będzie trzeba nazwać Roman. A to mogłaby być prawdziwa tragedia*.
- To czemu nie Tyberiusz? - poddała w wątpliwość K.
- A w Paryżu to Parys? - dodała M. (Ta sama, co się gwiazdce dziwiła.)
- I na drugie Lucjan, bo Lutecja to dawna nazwa Paryża - wtrąciła ze znawstwem K., filolog romański.
- Najgorzej to z Londynem... Chociaż w sumie... Jak miał na imię Nelson?
- Jak to jak? Mandela!
* Skądinąd piękne imię Roman kojarzy mi się w pierwszej kolejności z pewnym niesympatycznym politykiem. Dopiero później są Wilhelmi, Polański, Ingarden i Vetulani.