- Posłuchaj tego! - On z entuzjazmem zaprezentował mi Akord. I jeszcze jeden. I jeszcze kolejny.
- Bardzo fajne - powiedziałam ostrożnie (w końcu dwa lata szkoły muzycznej w klasie skrzypiec jeszcze z nikogo nie zrobiły muzykologa... ani nawet audiofila).
- Tak podobno gra Keith Richards.
- Nie wygląda na skomplikowane. Może zostaniesz kolejnym Keithem Richardsem? Jak ten obecny spadnie z palmy.
- Pewnie kiedyś zostanę - On zabrzmiał jak człowiek całkiem pogodzony ze swoim przeznaczeniem.