- Coś smutna jesteś. I jakaś milcząca - zagaił On, kiedy wracaliśmy do domu z maratonu ślubno-zakupowego. - Zaczyna mnie to wkurzać. Myślisz, że lekkie mężowskie napomnienie przez łeb sprawiłoby, że się uśmiechniesz?
- Z pewnością... - przyznałam z przekąsem. - Tylko nie jesteś moim mężem.
- Fakt - przyznał On. - A! Już wiem, czemu masz taką skwaszoną minę! Bo masz rozkwaszone stopy!