blog.pedaluj.pl |
Jechałam wczoraj za rowerzystą, który nie zasygnalizował skrętu w lewo. Zahamowałam z piskiem opon na milimetry przed nim.
- Chłopie! Czemu nie pokazałeś, że skręcasz?
- Pokazałem!
- Dla mnie to wyglądało jak drapanie się po głowie...
- Ale drapałem się z lewej strony!
- ... - słów mi brakło.
Doprawdy nie rozumiem, czego tu się bać - prawidłowa sygnalizacja skrętu na rowerze wymaga wyciągnięcia ramienia w bok pod kątem 90 stopni albo zbliżonym. Nie, 30 stopni nie wystarczy. Nie, wyciąganie do przodu nie wystarczy. Nie, niepewne machnięcie samą dłonią nie wystarczy. Nie, drapanie się po głowie, dłubanie w uchu z odpowiedniej strony czy włożenie drugiej ręki do kieszeni nie wystarczy. I nie, gołębie na Rynku nie traktują tak wyciągniętego ramienia jak zachęcającego drążka.
Warto wyrobić w sobie nawyk WŁAŚCIWEGO sygnalizowania KAŻDEGO skrętu. Nawet jeśli jest nakaz i trzeba skręcić, albo jeśli jedziecie drogą dla rowerów, która zakręca (bo skąd jadący za Wami mają wiedzieć, że nie postanowiliście właśnie złamać przepisów i jechać prosto?). Nawyk pozwala nie myśleć o tym, robi się to po prostu automatycznie, co zwiększa przewidywalność manewrów, a tym samym - Wasze bezpieczeństwo. Aha, i polecam opaski odblaskowe chociaż na lewą rękę. Bardzo poprawiają widoczność.