8 września 2012

De do do do, de da da da...


- Da da da DA DA DA! DA DA DA!!! - dało się słyszeć za oknem jakiegoś dwuletniego kandydata na Stinga.
- Nie wytrzymam. Idę zamknąć okno. I rodzic mu nie powie "bachorze, wrzaski to nie zabawa" - warknęłam.
- Ja uważam, że to słodkie - zauważył On.
- Mówienie "bachorze"? Jest bardzo słodkie. Doprawdy nie wiem, czemu ludzie częściej tego nie robią.



Oświadczam oficjalnie, że nie mam nic przeciwko dzieciom. Naprawdę je lubię. Po prostu odczuwam zdenerwowanie słysząc ich płacz i krzyki. To atawizm - nasz mózg odczytuje to jako wołanie o pomoc niedorosłego osobnika naszego gatunku. Dowiedziono, że dziecięcy płacz podnosi poziom stresu w ciągu kilku sekund, nawet bezdzietnym, co winduje go na pierwsze miejsce najbardziej denerwujących odgłosów wszech czasów. Sądząc po moich sąsiadach - podnosi ten poziom stresu GŁÓWNIE bezdzietnym, bo dzietni sąsiedzi na swoich dzieciach ćwiczą zen, ignorując je całkowicie, co z kolei doprowadza mnie do szału.