25 grudnia 2012

Cucina Romana, czyli jak smakuje Rzym


Ten tekst powstał tuż po naszej wizycie w Rzymie, ale z niewiadomego powodu nie opublikowałam go w lecie. Może czytanie o Włoszech w zimie pomoże Wam rozbudzić wakacyjne marzenia.

Z brzuszkami pełnymi pizzy (On) oraz szparagów w risotto, ravioli z porcini i gnocchi z czterema serami (ja) przechadzaliśmy się wąskimi uliczkami i szerokimi arteriami Wiecznego Miasta. Żałowaliśmy, że upał tłumi głód, a wyzwala pragnienie. Mimo najszczerszych chęci dawaliśmy radę pochłonąć jedynie dwa posiłki dziennie!

Włosi natomiast jedzą obficie, standardowy posiłek składa się z przystawki, pierwszego dania, którym najczęściej jest pastasciutta (makaron z sosem), drugiego dania (zwykle mięso lub owoce morza) oraz deseru i kawy. Nie wiem, gdzie oni to wszystko mieszczą!

Tradycja kulinarna Wiecznego Miasta

Te kilka dni, jakie spędziliśmy w Rzymie, nie wystarczyło, rzecz jasna, na dogłębne poznanie tamtejszej kuchni - w której widać nierzadko sprzeczne inspiracje. Z jednej strony rzymskie tradycje kulinarne obejmują bogate stoły arystokracji i dostojników kościelnych, a z drugiej - potrawy typowe dla oszczędnego mieszczaństwa. Ci pierwsi często sięgali po cielęcinę i jagnięcinę, ci drudzy zaś jadali nawet to, co nazywa się "piątą ćwiartką" i przez większość ludzi uznawane jest za niejadalne części zwierząt. Nie bylibyśmy we Włoszech, gdyby do tego wszystkiego nie dorzucić makaronów, ryżu, lokalnych serów oraz warzyw, tych sezonowych i tych łatwych do zakonserwowania i przechowania.

Typowe potrawy kuchni rzymskiej 

Ze względu na ograniczone czasem możliwości poznawcze przywiozłam sobie książkę z przepisami. Kupiłam ją w prześlicznym sklepiku przy Piazza Augusto Imperatore 9 (idąc od Piazza del Popolo przez Via del Corso należy skręcić w lewo; nie sposób przeoczyć szyldu emporio Gusto, do którego oprócz księgarni należy również ristorante, pizzeria, caffeteria i winiarnia). Dzięki temu będę mogła spróbować w domu tego, czego nie udało mi się zjeść w Rzymie. Rajem dla wielbicieli gotowania będzie również sklep C.U.C.I.N.A. znajdujący się rzut kamieniem od Piazza di Spagna (metro Spagna), przy Via Mario Dè Fiori 65. Mają m.in. duży wybór kawiarek, zwanych przez Włochów moka. Wreszcie do tiramisu będę mogła zrobić espresso, a nie zamiennik z kawy rozpuszczalnej.



Zatem co zjadłby dziś na obiad rodowity rzymianin?

Na przystawkę mógłby wybrać suppli - kuleczki z ryżu do risotto, nadziewane mozzarellą (z niespodzianką - stąd nazwa - czy nie kojarzy Wam się ze słowem "siurpryza"? suppli znane są w innych regionach jako arancini, czyli "pomarańczki"), bruschetta al pomodoro - kromki pszennego pieczywa opiekane nad grillem, potarte czosnkiem i podane z posiekanymi pomidorami, lub też karczochy, duszone albo smażone.

Kiedy przyszłaby pora na pierwsze danie - to na pewno makaron! Typowo rzymskim kształtem jest bucatini - trochę grubsze niż spaghetti, z dziurką w środku. Jego nazwa oznacza "przekłute" (jak ucho z kolczykiem). Będzie do niego pasować sos śmietankowo-serowy Alfredo lub amatriciana (pomidory i guanciale - wędlina uzyskiwana ze świńskich policzków, wyglądem i smakiem przypominająca boczek). Może również sięgnąć po znane na całym świecie spaghetti alla carbonara - po węglarsku, z pancettą (boczkiem) i sosem z żółtek i sera pecorino.


Danie drugie - jeśli czwartek, to jemy gnocchi! Jest to rodzaj kopytek, w Rzymie tradycyjnie jadanych właśnie w czwartki. W przeciwieństwie do reszty Włochów, rzymianie robią gnocchi z semoliny, którą w Polsce z braku laku możemy zastąpić kaszą manną. Gnocchi alla romana nie podaje się z sosami, lecz przyrzuca masłem, posypuje serem i wkłada do forno, czyli piekarnika. W inne dni tygodnia nasz przykładowy rzymianin może wybrać saltimbocca (kotleciki cielęce) lub abbacchio lub sięgnąć po coda alla vaccinara (gulasz z wołowego ogona) czy trippa (flaki).

Na deser możemy pochłonąć crostata di ricotta - kruchy placek z serowym nadzieniem, lub też po prostu tiramisu (niezbędny do niego serek mascarpone wywodzi się z otaczającego Rzym regionu Lacjum albo z Lombardii - trudno oczekiwać, że do czegoś tak pysznego i znanego będą rościć sobie prawa nieliczni). Popularną słodkością są Maritozzi, słodkie drożdżowe bułeczki, ale jada się je na śniadanie (z dodatkiem... bitej śmietany! naprawdę!). Jeśli nasz rzymianin będzie miał szczęście, jego przykładowy posiłek wypadnie w marcu, kiedy serwuje się bigne di San Giuseppe, smażone ciastka nadziewane budyniem, przypominające trochę nasze pączki.

Jeśli chodzi o gelato, czyli włoskie lody, to podobno jada się je jako przekąskę między posiłkami, nigdy jako deser. Nie wiem, ile w tym prawdy - ale mimo że nie lubię lodów (naprawdę!), to gelati mogłabym się zajadać latami.

Na koniec - espresso Sant' Eustachio! Marka podobno znana na całym świecie (pomnijcie, że nie pisze tego kawosz), nazwę wzięła od świętego Eustachego, który był żołnierzem Trajana i czymś w rodzaju włoskiego Hioba (pomnijcie, że pisze to religioznawca). Napić się jej można w centrum Rzymu, na prawo od Panteonu, a puszki z odpowiednio zmielonymi ziarnami kupić w większości rzymskich supermarketów, a nawet w sklepie na lotnisku. Oraz w Amazonie. Sama kawa, wierzcie mi, jest warta swojej ceny! Jej smak trudno porównać do tych wszystkich kwaśnych, przepalonych płynów, które najczęściej dostaje się w polskich knajpach, a po konsumpcji w ustach nie zostaje "kapeć", tylko przyjemny, lekko czekoladowy posmak.