- A ty za co się dzisiaj przebrałaś? - spytał On widząc mnie w najnieulubieńszym swetrze.
- Za mielonkę tyrolską - wzruszyłam ramionami. Najnieulubieńszy Sweter jest bowiem w kolorze mielonki, czyli taki obrzydliwie różowy. Oprócz tego jest bardzo gruby, ciepły i ukradziony Mamie.
- Mielonkę?
- Tak jest. Mielonkę tyrolską ze szkockim akcentem - wskazałam na moje kraciaste spodnie z piżamy.
- Przynajmniej na ciepło - mruknął niechętnie On, odrywając wzrok od mojej mięsno-kratkowej osoby.
Powyższa sytuacja miała miejsce podczas najlepszego Sylwestra na świecie. Planowaliśmy sposób trzeci, który doszedł do skutku w Jego przypadku, ja natomiast zamiast bąbelków piłam krople żołądkowe, a zamiast dobrości zajadałam węgiel leczniczy i kleik ryżowy. Ale i tak bawiłam się tysiąc razy lepiej niż na jakiejkolwiek imprezie!