23 czerwca 2013

Dzwonki są bez sensu


Ale i tak trzeba je mieć. Tego
pięknisia oraz inne kupicie
w butiku rowerowym Bike Belle.
Dzwonek rowerowy - obowiązkowe wyposażenie roweru. Skoro prawo nakazuje go mieć, to może znaczy, że jest niezbędny? 

Niekoniecznie. Śmiem twierdzić, że dzwonki są po prostu bez sensu!

Dzwonek rowerowy z definicji służy do ostrzegania innych uczestników ruchu o nadjeżdżającym rowerze.

PIESI

Wydawałoby się, że pieszy idący po drodze dla rowerów to wymarzona sytuacja do użycia dzwonka. Dzwonimy i wtedy człowiek zostaje ostrzeżony. Dzwonimy zamiast wołać "uwaga!" albo robić mały wykład na temat "przepraszam bardzo, ale idzie pani/pan po drodze dla rowerów, sugerowałabym usunięcie się, gdyż nie chcę pani/pana potrącić moim pojazdem napędzanym siłą mięśni". 

W praktyce: dzwonimy, a pieszy robi jedną z poniższych rzeczy:
- nie reaguje na dzwonek (nie jest przecież psem Pawłowa!)
- podskakuje nerwowo w miejscu/chwyta się za serce
- robi nam awanturę, że co sobie wyobrażamy

Efekt: żaden. Dużo sensowniej byłoby zawołać "przepraszam!" albo bez słowa wejść w slalom między pieszymi.

ROWERZYŚCI

Kiedy możemy zadzwonić na innego rowerzystę? Na przykład, kiedy chcemy go wyprzedzić. Tylko to nic nie daje. My dzwonimy, rowerzysta przed nami nie zjeżdża wcale na prawo. Pewnie nie słyszy, bo albo szumi mu w uszach powietrze, albo słucha za głośno muzyki. Zresztą dźwięk przecież nie niesie się do przodu. 

Można też wydzwonić kretyna z syndromem uschniętej rączki. (O tej tajemniczej epidemii szalejącej w Krakowie - już niedługo.) Prawdopodobnie nie będzie wiedział, o co nam chodzi albo pomyśli, że dzwonek nam dzyngnął na jakichś wertepach. I dalej nie będzie sygnalizował skrętu.

Możemy też zadzwonić na parkę jadącą obok siebie, żeby zrobili miejsce. Zazwyczaj są tak zagadani, że nie usłyszeliby nawet syreny policyjnej, ale co tam. Skoro dzwonki są bez sensu, to ich używanie tak samo. Podzwońmy sobie.

KIEROWCY

Czy ja tu naprawdę mam co wyjaśniać? OK, może ktoś z Was nigdy nie siedział w samochodzie i nie zdaje sobie sprawy z faktu, jak głośny musi być hałas na zewnątrz, żeby w środku było coś słychać. Podpowiem: dużo głośniejszy niż dzwonek. Syreny alarmowe nie bez powodu wyją tak, że pieszym prawie pękają bębenki. A jeszcze jak taki kierowca ma włączone radio czy rozmawia przez telefon... To praktycznie 100% pewności, że dzwonimy sobie a muzom. 

Jedyną sytuacją, w której dzwonek mi się przydaje, jest Masa Krytyczna. Przez pozostałe dni w miesiącu regularnie straszę pieszych, zbieram od nich cięgi lub też wkurzam się na ich głuchotę. Kupię sobie wuwuzelę. A może ten dzwonek jednak na coś się przydaje..?