18 października 2013

Liczba pi


- Co pijemy do pizzy?
- Jak to co? PIwo. PIwo idealnie pasuje do PIzzy, jak sama nazwa wskazuje.
- To nie tak działa. Do PIerogów nie pasuje.

Pisałam już tutaj, że nie przepadam za alkoholem. Lubię smak wina, dobrego cydru, smakują mi niektóre likiery i niektóre drinki. Ale właściwie wszystko powyższe byłoby lepsze, gdyby ktoś w czarodziejski sposób wyciągnął z tego alkohol...

Bo głowę do myślenia mam mocną, ale do picia niekoniecznie. Najbardziej irytujące jest, kiedy po kieliszku wina potykam się o własne nogi, ale w środku wciąż jestem trzeźwa. Besztam wtedy siebie w myślach, ale to nic nie daje. Uch, ależ to irytuje!

Kiedy byliśmy na wakacjach w Paryżu, On zaciągnął mnie do pubu przy Panteonie. Po tygodniu z winem i cydrem zapragnął napić się piwa. Wtedy po raz pierwszy spróbowałam czegoś, co nazywa się lambic i pochodzi z Belgii. To piwo, które powstaje podczas tzw. spontanicznej fermentacji. Krótko mówiąc, Belgowie gotują brzeczkę, po czym jeszcze ciepłą wystawiają na powietrze, gdzie dzikie drożdże fruwające sobie w powietrzu załatwiają całą robotę. 

Istnieje cała linia piw typu lambic, które zawierają naturalne wyciągi z owoców. Smak jest zupełnie inny niż dobrze znanych lagerów z syntetycznymi syropami - to jakby pić bardzo łagodne piwo pachnące prawdziwymi owocami. Wtedy w Paryżu próbowałam brzoskwiniowego (Pecheresse, którego piękną etykietę w stylu secesyjnym pokazywałam tutaj) a ostatnio udało nam się upolować w Polsce porzeczkowe i malinowe. 

Nadal nie lubię alkoholu. Ale PIwo pasuje do PIzzy najbardziej ze wszystkich napojów, jakie znam - poza colą, której staram się jednak unikać.