5 lutego 2015

Na czym NIE warto oszczędzać?


Na co wydaję zaoszczędzoną kapuchę?

Pisząc w zeszłym tygodniu o oszczędzaniu, przemyślałam też kwestię celu tego procederu. Nie po to sobie w końcu od ust odejmuję, żeby pływać w monetach jak Sknerus McKwacz. Jak mawia mój tata, w laciach do nieba nie pójdziesz, co znaczy dokładnie tyle, że wszystkie pieniądze, jakie zarobimy, musimy zostawić na tym ziemskim padole.

Są ludzie, którzy oszczędzają na pogrzeb albo na mityczną czarną godzinę, co z reguły oznacza, że skąpią na wszystkim i ciągle się unieszczęśliwiają. Można i tak, nikomu nie bronię, ale zdrowe oszczędzanie wyklucza permanentnego węża w kieszeni. Dla zachowania dobrostanu psychicznego po prostu trzeba wybrać sobie co najmniej jedną rzecz, na którą nie będziemy żałować grosza.

NA CZYM NIE WARTO OSZCZĘDZAĆ?

Moja prywatna lista

NA ZDROWIU


Pojemny temat, bo według mnie mieszczą się w nim nie tylko lekarze i zakupy w aptece, ale też buty (ryzyko: wykręcone kostki od chwiejnych bazarowych obcasów, wykoślawione stopy od nienależycie usztywnionych zapiętków czy choroby skóry od butów używanych) czy materac i poduszka (ryzyko: ból kręgosłupa i majątek wydany na kręgarza, ortopedę, rehabilitację). A to tylko przykłady, bo wymieniać można by długo: dobre oświetlenie, okulary, porządny sprzęt RTV, zdrowa dieta... Jak widzicie, jestem zwolenniczką profilaktyki - to się dużo bardziej opłaca niż korzystanie ze służby zdrowia, zwłaszcza publicznej. Uważam, że naprawdę warto spać na porządnym łóżku. W końcu spędzamy w nim 1/3 życia.

NA BEZPIECZEŃSTWIE


To też bardzo pojemna kategoria. Począwszy od samochodu w dobrym stanie technicznym, przez szczepienia, antykoncepcję i foteliki dziecięce, obejmuje mnóstwo dziedzin naszego życia. Poczucie bezpieczeństwa jest jedną z najważniejszych i najbardziej podstawowych ludzkich potrzeb. Jeśli chcemy je lekceważyć, wyhodujemy sobie wrzody. Albo bezsenność. Albo coś jeszcze gorszego.

NA BIŻUTERII


Nie żyjemy już co prawda w czasach, kiedy posiadana przez kobietę biżuteria pozwalała w razie czego wykupić małżonka z więzienia albo wspomóc rodzinę w okresie napięć finansowych. (Chociaż Kafeterianki chyba o tym zapomniały, bo wciąż powtarzają, że pierścionek zaręczynowy musi być wart co najmniej 3, a najlepiej 5 pensji miesięcznych i że tańszym należy wzgardzić, tak jak i darczyńcą.) Patrząc z czysto pragmatycznego punktu widzenia - sztuczna biżuteria jest dużo mniej trwała niż ta wykonana z metali szlachetnych. Nie mówię, żeby od razu nosić sznury pereł do tramwaju i latać w diamentach na uczelnię, ale myślę, że lepiej jest mieć pięć par kolczyków srebrnych czy pozłacanych niż pięćdziesiąt chińskich blaszek. Naraz i tak zazwyczaj nosisz tylko jedną parę.

NA BIELIŹNIE


Wiem, że się powtarzam, bo o stanikach pisałam już kilka razy. (Jestem ciekawa, ile z Was poszło po moich wezwaniach do brafitterki!) Ale po prostu muszę to powtarzać: dobrze dobrany biustonosz wydatnie poprawia komfort życia, niezależnie od rozmiaru. Oprócz zwiększania pewności siebie potrafi skorygować postawę, zlikwidować bóle pleców, a nawet zmniejszyć częstotliwość migren, na które często cierpią właścicielki nienależycie podtrzymanych większych biustów. 

Podobna zasada tyczy się majtek, pantalonów, stringów czy co tam nosicie na pupach. Komfort, dobre dopasowanie kroju i rozmiaru, odpowiednie tkaniny - to bardzo ważne. Szczególnie w sytuacjach, kiedy formalność sytuacji wymusza na nas określony strój (jak to jest, że im bardziej coś eleganckie, tym bardziej niewygodne?). Wbicie się w suknię ślubną z gorsetem czy dopasowaną ołówkową spódnicę, w której da się tylko drobić jak gejsza, jest nieporównanie trudniejsze do zniesienia, kiedy dodatkowo majtki wpijają nam się w pachwiny.

W przypadku bielizny sprawdza się ta sama zasada co przy biżuterii - lepiej mniej, ale lepszej jakości.

NA PRZYJEMNOŚCIACH


Na prezentach dla bliskich osób. Na wyjątkowo dobrym jedzeniu. Na hobby. Na spełnianiu marzeń. Tak naprawdę na hojność zasługuje wszystko, co nas totalnie kręci i co nam daje szczęście (ale takie prawdziwe, nie płynące z podwyższonych endorfin na zakupach - czasem mam kłopot z rozróżnieniem tych stanów, co skutkuje zwiększoną liczbą talerzy, dużo za dużą jak na dwie osoby). Swego czasu wszystkie pieniądze pakowałam w taniec, wcześniej każdą złotówkę wydawałam na jazdę konną. I nie żałowałam tego nigdy, ani przez chwilę.

Jak zawsze, zapraszam Was do uzupełniania mojej listy w komentarzach!

PS. W poniedziałek wyjeżdżam na wakacje, więc przez 2 tygodnie wpisy będą się pojawiać mniej regularnie. Tradycyjnie będę o nich informować na blogowym fanpage'u. Jeśli chcecie zobaczyć moje zdjęcia ze Sri Lanki, koniecznie obserwujcie mnie na Instagramie!