Pisałam już raz o syndromie Migotki, tutaj. Dzisiaj jednak K. nadał mu nowe znaczenie. Myśleliśmy nad tekstem i jak to zwykle w takich sytuacjach bywa, po etapie niemocy twórczej kranik z kreatywnością odkręcił się na amen.
- Nie wiem - jęknął K. po deszczu pytań i doprecyzowań. - Za dużo wersji. Za duży wybór. Czuję się jak żona w H&M.
Macie czasem syndrom Migotki? Ja najczęściej nad książką kucharską... Bo przed szafą to nie. I tak nie mam się w co ubrać.