Przebrałam się z ciuchów wyjściowych w domowe, czyli w legginsy i koszulkę. Jak już pisałam, nie siedzę w dresie, bo nawet nie mam dresu i mieć nie zamierzam. W dresie wygląda się jeszcze gorzej niż w spodniach o kroju marchewek.
- A ty dokąd idziesz z tą pupą?! - zawołał za mną On.
- Tak już jest, że wszędzie ją muszę ze sobą targać... - westchnęłam.