8 grudnia 2013

Szczur w trzech aktach


- Mamy chyba mysz w kuchni - zwierzyła mi się Mama. - Ale strasznie śmierdzi.
- Myszy zazwyczaj śmierdzą.
- Ale śmierdzi jakby to był koń.
- Może to rzeczywiście koń?  
- Taki mały, mieszczący się za szafkami.
- Polny...


***
- Polowaliśmy dzisiaj na szczura - powiedziała podekscytowana Siostra.
- A, czyli to jednak szczur, nie mysz i nie koń - pokiwałam głową.
- Zrobiliśmy barykadę wokół lodówki, odsuwamy, a on siedzi na tej kratce z tyłu. Głową w dół. Śliczny!
- No i, no i?
- Wzięliśmy starą firankę, żeby go złowić w nią.
- No i, no i?
- Powiedziałam, żeby wzięli jakieś rękawice, bo kogoś ugryzie i co wtedy? Więc tata poszedł do piwnicy i wrócił w kurtce narciarskiej i rękawicach takich do przewalania drewna. Jak go zobaczyliśmy, to się zaczęliśmy śmiać, a szczur się przestraszył i smyrgnął za szafki.
- A co kot na to?
- Siedział na kanapie i się przyglądał. Z dystansu.

***
- Problem ze szczurem zażegnany - westchnęła Mama z ulgą.
- Co zrobiliście w końcu?
- Braciszek odsunął lodówkę i złapał go za ogon.
- No i, no i?
- I nic, stał tak, bo plan mu się skończył na tym punkcie, że złapie. 
- No i, no i?
- Szczur piszczał, ja krzyczałam do Braciszka, żeby coś z nim zrobił, a on krzyczał, że nie wie co. W końcu lobem posłał go przez drzwi balkonowe na pryzmę z kompostem.
- Przeżył?
- Przeżył. 
- Mam przeczucie, że to nie koniec tej historii... A co na to kot?
- Siedział na kanapie i się przyglądał. Z dystansu.